Kokieteria
Schody tej kamienicy wiją się niepokornie. Trzeszczą pod każdym ich krokiem. Nie sposób ukryć, że właśnie idą. Razem, osobno. W lekkim napięciu i niepokoju. Do pokoju. Pod niedopiętym płaszczem połyskuje kawalątek jej ciała. On myślami jest już w środku.
Większość jej sukienek rozpina się ekspresem. Długim, biegnącym wzdłuż kręgosłupa, od karku aż po naturalne przedłużenie środkowej linii ciała. Takie sukienki zakłada się po to, by nie musieć długo ich nosić. Przyjemność sprawia każdy dźwięk powolnie zgrzytającego w napięciu zygzaka. Na pośpiech czekają inne części ubrania.
Pochyla głowę, czując na plecach urywany dotyk jego palców przesuwających się w rytmicznym tempie suwaka. Wilgotność bliskiego oddechu znalazła miejsce na wystającym kręgu jej karku. Skóra na skórze. Coraz dłuższe zetknięcia, coraz mocniejsze tknięcia. Ślady pożądliwości zębów zaciera miękkość warg i śliskość języka. Otoczenie sprzyja sprężystości naskórka. Pod udawaną cierpliwością jego dłoni wzbiera gorąco. Ramiona pragną nagości. Nagość dotyku. Zachłanność przegania opór. Opór nie opiera się żądzy. Pierś mimowolnie pręży się w strudze mknącego przez nocne szyby miejskiego światła. Jego zazdrość stoi na przeszkodzie tej ekspozycji. Mocny uścisk przysłania wybijającą się pychę i tłamsi jej twardość. Dwóch rąk jest za mało na taki kataklizm. Epicentrum drgnień i wybuchów dopiero otwiera oczy. Tajemnica patrzy.
Silnym uściskiem wsuwa palce w jej włosy. Jedne powyżej, drugie poniżej. Na te dłonie liczyła. Jest właśnie tak, jak być miało. Tu i teraz. Nie ma innego prezentu poza teraźniejszością. Można dać tylko obecność. Present – dar czasu. Dobrze, gdy bywa ciągły. Wydłużona chwila dokonywania się bycia. Łapania zwichrzonego oddechu. Wbijania paznokci w drżące tkanki ciała. Ugniatania chrząstek, masowania włókien. Rozchylania ud i splatania ramion. Wymiany uczuć, myśli, szeptów i płynów. Drapania serca, łechtania ego. Wzburzania krwi, pulsowania emocji. Wspólnego odczuwania zawrotu głowy nad przepaścią.
Mocnym chwytem dociska ją do siebie. Jej nagie plecy zatrzymują się na twardym torsie. Rękoma odpycha się od ściany, by jeszcze bardziej do niego przylgnąć. Dłoń ściska tajemnicę. Tajemnica łzawi z przyjemności bólu. Uchyla swego rąbka. Roztacza woń ponaglenia. Podróż do wnętrza jest długa i pełna wzniesień. Wiedzie przez blat kuchenny, łóżko, stół, dywan i wszystkie klepki parkietu.
Niech bierze ją, jak chce. Byle czuła, że jest. Za uda, kolana, łydki, nadgarstki, żebra, ramiona. Za włosy, pośladki, piersi i duszę. Rozkłada ją, krzyżuje, przybija do ściany. Przygważdżając do podłogi, mierzy w tajemnicę. W tym momencie nie może się wahać. Ich dłonie splecione o włos od połamania. Ból, rozkosz i tylko chwila ich dzieli od śmierci. Otarcie się o świętość, polizanie sacrum. Zostaje w niej. Jeszcze przez dłuższą chwilę. Oswaja się z czasoprzestrzenią. Niebawem zmartwychwstanie. By znów naruszyć tajemnicę.
Artykuł ukazał się w ramach Konkursu ekskluzywnego. Weź udział w konkursie i wygraj ekskluzywne gadżety erotyczne!