Kiniama
Kobiety nie powinny brać udziału w wojnie. Pytasz, co znaczy dla mnie wojna. Jestem kobietą, przepraszam. Wojny powodujecie Wy. Od zawsze lubiliście zabijać. Im większe łowy, tym większa radość. Krew. Krew. Krew. Lubujecie się w krwi.
Dla mnie – kobiety – wojna oznacza całkowite odarcie z godności. Odczłowieczenie. Dlaczego? Jestem sentymentalna, do początków XX wieku wojny chyba jeszcze miały kroplę sensu, były waszą – męską – sprawą. Toczyły się na polach, gdzie dwie przeciwne armie ścierały się na jasno określonych zasadach. Patos rycerza, i bohaterstwo i zasady gry nieurągające człowieczeństwu, wszystko tam było. My bezpiecznie oczekiwałyśmy Was w domu, marząc o rychłym spotkaniu, doglądając waszych dzieci. XX wiek pokazał kobietom, co znaczy wojna. XX wiek rozłożył kobietom obtłuczone nogi karabinem na boki. Odczłowieczył je. Uczynił naczyniami na spermę jednorazowego użytku. Bez wartości, bez godności. XX wiek…
Jakie to uczucie, gdy wpuszczają Ci szczury między nogi? Strasznie boli. Jesteś przytomna, a oni śmieją się okrutnie. Brzydzą się Ciebie, a szczury są głodne. Gryzą Cię tam, dotykają ud wąsami, przesuwają swoimi nagimi ogonami po pachwinach. A kaci patrzą znad swoich okularów. Przyjemność sprawia im Twoje cierpienie. Próbujesz nie krzyczeć, żeby im nie dać satysfakcji, ale nie możesz, bo przecież szczury chodzą po Tobie i gryzą i patrzą tymi swoimi przenikliwymi oczyma, nieświadome tego, ze sprawiają Ci ból. Są brzydkie, zawszone może nie mniej niż Ty, odrażające. Uczucie, gdy wpuszczają Ci szczury między nogi, nie przypomina niczego znajomego. Niestety, nie umiem barwnie o tym opowiedzieć.
Całe szczęście nie uszkodzili mi twarzy, jestem kobietą. Mam włosy ukryte za kolorową chustką, mieszkam w byłej Jugosławii. Z czym mi się kojarzy wojna? Wojna jednoznacznie kojarzy mi się z gwałtem, jakiego dokonało na mnie piętnastu młodych mężczyzn, którzy spacyfikowali moją wioskę. Całe szczęście, nie uszkodzili mi twarzy, jestem kobietą. Nie walczyłam z nimi, jakie miałam szanse? Wzięli mnie w błocie, obok chlewika. Potem poderżnęli gardło, cała krew wsiąkła w ziemię, zmieszała się z błotem. Całe szczęście, nie uszkodzili mi twarzy, jestem kobietą. Zawsze byłam uważana za tę najładniejszą w mojej wsi. Podcięcie gardła… chyba nie żyję, śmieszne, nie zauważyłam. Kiedy we mnie wchodzili, śmiali się i pluli w moją twarz, to pamiętam najbardziej. I jeszcze ten ból, ten ból okrutny. Zimno na udach, twardy kształt, kolba pistoletu wpijała się w ciało. Mój pies szczekał, jeden zastrzelił go i jeszcze sąsiadów. Całe szczęście…
Nie wiem, co to fizyczna miłość. Ja nie miałam tyle szczęścia. Piętnaście lat… ten, który mnie wziął pod drzewem, tłukł mnie wcześniej. Bo się opierałam niepotrzebnie, bałam się. Bałam się panicznie i ciała było mi szkoda. Uciekałam z wioski z innymi kobietami autobusem, myślałyśmy, że uda nam się wydostać z tego piekła. Był nas pełen autobus kobiet i dzieci, kilku starców jeszcze. Ostrzelali nas trzy kilometry od wioski, pojedynczym z młodych dziewczyn nie poszczęściło się, ja byłam w tej grupie. Bolało strasznie, najbardziej ten wstyd… sprzed śmierci pamiętam tylko straszny ból i martwe oczy mojej matki, spoglądające na krwotok, jakiego przez to dostałam. I jeszcze jego oczy nienawistne pamiętam. Jak gryzł mnie, odgryzł mi kawałek ucha. Później rozłupał mi głowę. A tak się bałam kochać się z moim chłopcem miesiąc wcześniej. Przez to, nie wiem, co to fizyczna miłość. Moje wojenne doświadczenia sprzęgły się z wyjątkowo deszczową jesienią i nagimi gałęziami drzew. Nie wiem też, co to zbawienie, krzątam się tu i tam, szukam swojego cienia. Pewnie to dlatego, że w momencie gdy pierwszy wdzierał się we mnie, i ten ból poczułam, rozdzieranie ciała i odzieranie mnie z godności, przyszło mi do głowy, że Boga nie ma, nie ma, nie ma. Nie wiem, co to fizyczna miłość.
Co z tego, że mnie bili i gwałcili? Co z tego, że dla żartu pili moje mleko? Najgorsze było, gdy wyrwali mi mojego miesięcznego synka i uderzyli jego ciemną główka o brzeg parapetu.
I rzeczy piękne dzieją się również, Niemka Lilly – żona żołnierza Wermachtu miewa orgazmy, gdy jej Żydowska kochanka całuje ją po udach, nad iskrzącą się w słońcu rzeką. I tak opętana straszliwą namiętnością odwiedzi ją w obozie koncentracyjnym, czym przyspieszy wyrok śmierci, nie wiadomo, czy ją błogosławić, czy przeklinać za to. Mimo niereformowalnej śmierci panoszącej się na ulicach, żyje się w wojnie i przeciwko niej. Żyje się, ersatzem wypychając kieszenie płaszcza, udając, że to przecież nic takiego, że gwałty, mordy, tłuczenie szklanych butelek między nogami i wieczny strach to naturalne doświadczenia w życiu każdej kobiety, co najmniej jak macierzyństwo. Wojna równa się tysiącom naczyń na spermę odzianych w kobiece łaszki, przemykających pod samymi murami, z zakrytymi twarzami i wzrokiem wbitym w chodnikowy bruk.
Wieczny wstyd i brak środków higienicznych. Naloty, gwałty, pobicia, śmierć. Wyobraź sobie, że krwawisz jak co miesiąc i atakują Twoją wioskę. Na oczach wszystkich rozbierają Cię do gwałtu, a Ty gubisz purpurowe krople, wojna przecież nie zatrzymuje owulacji, krwawienie też takie samo, jak w czasach pokoju. Ciało nie rozróżnia. Twoja rodzina i sąsiedzi i tak nie przeżyją. Ani Ty. Ale wasze ostatnie chwile z sobą naznaczone są wstydem. I nikt na to… nikt z tych, co Ci to gotują, na to nie patrzy. Bo tu jest konflikt zbrojny i zastosowano odpowiednie dla sytuacji środki. Kobiety nie powinny brać udziału w wojnie.
Tekst ukazał się w ramach letniego konkursu.