Wyobraź sobie tłumy turystów, które bardzo, ale to bardzo chcą zobaczyć obraz Początek świata Gustave’a Courbet, na którym malarz przestawił kobiece genitalia. Obraz ten przez sto lat budził zgorszenie, przechodził z rąk do rąk, w końcu XX wieku, czyli po ponad stu latach od namalowania w końcu trafił do muzeum i został wystawiony do oglądania dla publiczności. W końcu uznano go nie za pornografię, ale sztukę. Bo czy kobiece genitalia zawsze mają tylko tej jeden wymiar – istnieją, aby swoim widokiem wywoływać czyjeś (męskie!) seksualne podniecenie?
Archeologia zna artefakty, które pruderyjni uczeni uznali za „prehistoryczną pornografię”. Nie świadczy to przecież źle o kobiecym ciele, ale o ograniczeniu poznawczym tamtych uczonych. Z powodów kulturowych, religijnych i głównie – z powodu złej edukacji – nagie ludzie ciało nadal szokuje niektórych ludzi. A już widok kobiecych genitaliów, niestety, w wielu budzi skojarzenia jednoznaczne. Na szczęście są takie miejsca, jak tantryczne świątynie, angielskie stare kościoły czy też galerie i muzea, gdzie można zobaczyć kobiece genitalia w kontekście innym niż tylko i wyłącznie pornograficzny. A ludzie dzięki temu, że coś stało się obiektem sztuki (także sakralnej), uczą się, że kobiece genitalia nie są same w sobie złe. Że nie są brudnym czy toksycznym miejscem i można je obrać na przedmiot sztuki.
Coraz więcej artystów i artystek właśnie waginę uczyniło tematem swoich prac. A jedna z artystek, Deborah de Robertis, postanowiła sprawdzić, na ile przez koneserów i koneserki sztuki został on „przerobiony”, przetrawiony, zrozumiany. W 2014 roku udała się do Muzeum Orsay, gdzie znajduje się wspomniany obraz Początek świata. W pięknej złotej sukni usiadła na podłodze muzeum i rozchyliła nogi, eksponując własne genitalia. Od zwiedzających dostała oklaski – natomiast kustoszki panicznie próbowały ją zasłonić. Patrzyłam na nagranie z tego performance i zastanawiałam się: komu przeszkadza sztuka? Czy naprawdę najbardziej tym osobom, które pracują w muzeum i pilnują eksponatów? Kto chce zasłonić waginę i po co? Oraz – czy tak długo, jak będziemy zasłaniać waginy na pomnikach, na ścianach kościołów czy w budynkach muzealnych, nie będziemy jedynie podtrzymywać tego skojarzenia waginy z pornografią?
Rozumiem, że panie kustoszki zareagowały tak błyskawicznie i dramatycznie ze względu na francuskie prawo, które być może zabrania obnażania się w miejscach publicznych. Pytanie: czy to prawo zawsze i wszędzie służy ludziom, a nie tylko purytańskim odruchom? Oraz czy nie warto go nieco zmodyfikować?
Nie wiem, jak Ciebie, ale mnie dość oburza to, że żyję w świecie, w którym można wejść do dowolnego „klubu dla panów”, w którym tancerki i striptizerki mogą się obnażać w ramach erotycznego biznesu, ale gdy artystka robić coś podobnego w muzeum, to jest to źle widziane – jako gorszące, niesmaczne, przekraczające granice sztuki. Co jest więc ze sztuką? Można pokazywać cipkę, czy nie? Namalowana przez artystę-mistrza może być w muzeum, ale odsłonięta w dobrowolnym akcie w tym samym muzeum przez artystkę-kobietę – już nie?