– Wolałabym się spotkać na neutralnym gruncie.
– A ja nie. Jeśli nie masz nic przeciwko…
Jaką? Nic nie myślę. Po prostu nie lubię randek, spotkań „na kawkę” – której nie piję lub „piwko”, które nie jest bardzo sexy. Znam Cię z internetu. Nie wiem czy tak wspaniale w rzeczywistości wyglądasz, czy to tylko Photoshop. Wpadnij do mnie na herbatę. Pogadajmy.
– Nie ma mowy. Nie przyjdę do Ciebie. Ja się szanuje. Szanuje się.
– OK. Rozumiem. Miłego wieczoru.
– No dobra. Daj adres.
– O super, zapraszam.
– Nie piję. Ładnie tu.
– Dzięki. Sobie naleję.
– Kobiet się o wiek nie pyta.
– Kobiet… chciałbym mieć tylko pewność, że masz co najmniej 21.
– Tyle mam. Czemu chciałeś żebym przyszła?
– Nie wiem. Musiałbym się zastanowić. Jesteś bardzo ładna. Twierdzisz, że masz zainteresowania.
– Ładnie tu. Czym się zajmujesz?
– Piękny stół. Mogę się o niego oprzeć?
– Tak, czemu nie.
– Podejdź tu.
– Podejdź tu. Bądź mężczyzną.
– Chodź tu i zerżnij mnie.
– Zerżnij mnie. Jak prawdziwy facet. Jeb mnie.
No i co teraz? Co teraz? Mężczyzna w takiej sytuacji jest słaby. Ale czy ja chcę być „prawdziwym mężczyzną”. Dziewczyna, co to przed chwilą twierdziła, że ona nie „z tych”, ma na sobie czerwoną sukienko-halkę, pończochy, podwiązki, buty na obcasie, patrzy jak lolita, mówi jak „kurwa” i co ja mam biedny zrobić. Wejść w ten pornograficzny scenariusz, który znam z internetów? Czy opowiedzieć jej o miłości. Przytulić i wytłumaczyć, że ja na barykadach po stronie erotyki, a nie gwałtów na zaproszenie. Seks jeśli nawet przelotny, to w zauroczeniu, choćby chwilowej, ale jednak miłości. Że wolę – przynajmniej na początku – delikatnie, patrząc w oczy. Przecież się zakocha. Tej herbaty nie muszę dopijać, nie muszę Cię nawet poznawać, ale chciałbym Cię najpierw polubić, poczuć… A może jednak a-niech-mi-tam, spróbować? Dowiedzieć się co ma do zaoferowania? To na pewno będzie bardzo podniecające i świetnie zrealizowane. Dziewczyna wie, czego chce. Albo przynajmniej jest tak zaprogramowana, przez oglądaną pornografię, że wydaje jej się, że robi to czego chce. Bierze sobie. Daje. Ma prawo do wyboru, do orgazmu. Jesteśmy singlami, nikomu niby nie dzieje się krzywda, ale czy na pewno? Czy ona czasem biedna, nieświadoma, powielając ten scenariusz nie robi sobie kuku?
Mi też się czasem strasznie chce. Też mam na to wielką ochotę. Jest wiosna. Krótkie sukienki. Hormony. Zapachy. Jestem sam, a potrzebuje. Nawet nie samego seksu, ale ciepła, dotyku, namiętności. No dobra, seksu też. W idealnym scenariuszu czekam na tę jedyną, nawet się nie masturbuje. Trzymam swoją intymność i chuć w złotej klatce, w diamentowym pasie cnoty. Następnie poznaję wymarzoną dziewczynę, mijają setki godzin rozmów. Mam pewność, że to najlepsza emocjonalna i energetyczna inwestycja. Wtedy tworzę idealne warunki, by zrobić to po raz pierwszy. Może porwałbym się na taką samodyscyplinę, ale przepraszam – jeszcze nie jestem na tym poziomie wtajemniczenia, samodyscypliny. Zawodnik ze mnie zbyt słaby.
Przeszedłem kiedyś Wielkie Oczyszczanie. Ćwiczyłem jogę godzinę dziennie, jadłem tylko kasze i warzywa, medytowałem, żyłem w najczystszym celibacie. Skutecznie, przez dwa miesiące. Bez seksu, onanizmu (bardzo brzydkie słowo), w głębokiej tęsknocie za kobietami i samogwałtem (kolejne wyborne określenie). Trzy pierwsze tygodnie byłem bliski szaleństwa. Gdyby kaftan bezpieczeństwa był pod ręką, ubierałbym go co noc z wdzięcznością i ulgą. Napotkana na przydrożnym plakacie reklama rajstop, powodowała we mnie objawy psychosomatyczne, jakich doświadcza 11 letni chłopiec, przyłapany na podglądaniu starszej kuzynki pod prysznicem. Wstyd, rumieńce, erekcja, poczucie winy. W czwartym tygodniu problem jakby zniknął. Energia seksualna, która gwałciła mnie od środka, przez poprzednie dwadzieścia dni, przeformatowała się. Zapomniałem o cipkach, wyostrzył mi sie wzrok, myślenie stało sie bardziej trzeźwe i pragmatyczne. Byłem silniejszy. Może to brzmi jak bujdy, ale niedowiarkom polecam sprawdzić. Dwa miesiące. Niesamowite. Chi!
Udało się tylko z jednego powodu. Opuściłem miasto i wybrałem się na swego rodzaju odosobnienie. Pracowałem, miałem co robić. Żyłem w lasach, ośrodkach medytacji, pod opieką amazońskich szamanów, poza zasięgiem rażenia bodźców – wszechobecnych w cywilizowanych miejscach. Rozejrzyjcie się. W supermarkecie, na plakatach, w telewizji, w gazetach: seks, seks, seks, seks. Grają na naszej mega-silnej, seksualnej energii, jak na skrzypcach. Uwodzą nas, gwałcą, wykorzystują, okradają instalując uprzedmiotowione ciała gdzie się da. Wobec tych wszechobecnych podpowiedzi i zaproszeń, wewnętrzną potrzebę ciepła i dotyku identyfikujemy jako: „chce mi się ruchać” (celowo żongluje tu obrzydliwymi określeniami). Masakra. Nikt nie uczy nas jak identyfikować te emocje, odruchy. Sam na sam z chucią, bez narzędzi i wiedzy. Nie ma edukacji seksualnej. Nikt nie opowiada młodym ludziom o miłości. Uczymy się o seksie w męskich toaletach i na redtube’ie.
Seks. Kosmiczna, zupełnie niesamowita wymiana energii. Najbardziej intymne przeżycie włączające wszystkie zmysły. Myśleliście kiedyś o tym, że męski orgazm w potencjale wytwarza ilość plemników pozwalającą stworzyć 500 milionów ludzi (populację Europy!). Wierzę, że akt miłość, nawet przelotnej może być piękny i więcej dawać niż zabierać. Nie jestem zwolennikiem podejścia „na jeden raz”. Oczywiście zdarzało mi się, że kończyło się na jednym razie, ale intencje zawsze były co najmniej „na romans”. Piszę ten trudny, ekshibicjonistyczny tekst i brakuje mi słów. Język polski jest pod tym względem okropny. Kocham naszą ojczystą mowę, ale nienawidzę jej za ułomność w tej kategorii.
Cipka,
pipka,
pizda, a nawet muszelka nie spełniają moich estetycznych oczekiwań. To samo dotyczy męskich, uwaga-uwaga – genitaliów. Boże. To nie przypadek. Seks przez wieki był stygmatyzowany. Grzeszny, wstydliwy temat tabu, o którym nie prowadzono nigdy rozmów na poziomie. Języki rozwiązywały się po pijaku, w męskim gronie, stąd prawdopodobnie ta „chujowa”, wszechobecna rubaszność. Trudno jest ładnie robić coś, o czym nie można ładnie mówić. Może czas najwyższy byśmy zaczęli!?
Rozmowy „o seksie” zasłyszane w męskich szatniach są przerażające. Panowie opowiadają o intymnym kontakcie z drugim człowiekiem jak o gwałcie, lingwistycznie poniżają kobiety, ale… zaraz zaraz – czy mi się też to kiedyś nie zdarzyło? Odruchowo, z braku laku, w emocjach, popisach? Owszem. Słabo. Należy bić się w pierś i starać poprawić. Ładniej mówić, traktować kobiety przede wszystkim jako ludzi, a nie obiekty seksualne. Stwarzać poczucie bezpieczeństwa i jednak próbować o tym rozmawiać. Bez poczucia winy, a z uśmiechem i szacunkiem dla już otrzymanych lub potencjalnych darów. Jak się nie poprawimy ja i Ty, to dalej będziemy tacy – jak to mówi moja meksykańska siostra – niedopieszczeni (wolne tłumaczenie jej najczęściej wykrzykiwanego na temat Polaków: „Dry-cunts-country, they need a dick, they need a good fuck!”)
Nie wiem jak Wy, ale ja w poprzedni weekend rozpocząłem sezon kąpielowy. Nie ma nic przyjemniejszego, niż zimna woda obmywająca nagie ciało. Właściwie jest, drugie nagie ciało obok. A potem na koc. A potem w ramiona, całusy, masaże, pieszczoty. Wierzę, że jest na to przestrzeń. Możemy sobie dawać dużo ciepła i miłości, zaufanie, nawet jeśli nie planujemy mieć ze sobą dzieci. Są jednak pewne konieczne warunki. W mojej bajce są to: dobre intencje, lojalność, prawda, bezpieczeństwo, otwartość i uśmiech. Uśmiech! Dobry Boże i Matko Boska Częstochowska Królowo Polski, przecież nie widzicie co robimy w lesie. A jednak dziewczęta dzierżą ze strachem metaforyczny różaniec w dłoni i lękają sie grzechu. Chyba już podświadomie, ale jednak. Jeśli warunki są spełnione, w mojej bajce to nie ideał, ale i nie grzech.
Oczywiście każdy ma swoją – za przeproszeniem – moralność, założenia i skomplikowane wzory, ale jeśli one się nie zgadzają – nie ma co. Lepiej tego nie robić, niż zapuszczać się gdzieś bez przekonania. Potem mówić o wykorzystaniu. Dorosła osoba, która trzeźwa idzie z drugą dorosła i trzeźwą osobą do łóżka, a potem mówi, że została wykorzystana sama wystawia sobie słabe świadectwo i utrwala patriarchat. Nie podobają mi się wymiany handlowe (ja Ci dam to, a Ty mi zapewnisz tamto), ofiary cielesne czy inne niesymetryczne, chore ustawki. Europejski seks jest taki kompulsywny i nastawiony na cel (przyszły). Nie gońmy za orgazmem, cieszmy sie tu i teraz. Zostawmy traumy z poprzednich partnerów i wcieleń. Nie projektujmy zbyt wiele, nie koncentrujmy się na wizjach dotyczących przyszłości. Nie róbmy sobie krzywdy! Seks jest jednym z najpiękniejszych dowodów naszego życia i człowieczeństwa. Interesujmy się partnerem, jego potrzebami i emocjami. Kochajmy się pięknie, radośnie i z otwartym sercem. Bawmy się, szukajmy zabawek, miejsc, kontekstów. Jest tyle przygód, scenariuszy, marzeń i fantazji do spełnienia. Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń, gdy serce pełne wiary. Gdy tylko czegoś pragniesz, gdy bardzo chcesz. Możesz rzeźbić je palcami, możesz zmieniać je słowami. Los srebrzy się u twoich stóp, królujesz mu. Och, och.
Bartek Żurowski