Jednego pana bardzo zbulwersowała rzeźba Iwony Demko pt. Wilgotna Pani i teatralna ceremonia koronowania Moniki Strzępki na dyrektorkę Teatru Dramatycznego.
Dlaczego?
Ten pan tak bardzo interesuje się sztuką i przeżył rozczarowanie estetyczne?
Chciał, aby dyrektorem został jego kolega, ale została „jakaś feministka”?
Zbija kapitał polityczny wśród fanatyków i inceli?
Nie wiem. Wiem natomiast, że w oczy kłuje go złoty srom.
Niepokoi go część ciała, którą ma połowa populacji. Podobnie, jak żona czy sympatia owego pana – o ile jest on w związku z ciskobietą.
Ustawienie rzeźby w teatrze nazwał skandalem. Żąda raportów finansowych i boleje nad upadkiem racjonalnego myślenia.
Rozumiem, że może temat kobiecej seksualności jest mu obcy, nigdy wcześniej nie widział kobiecego narządu i dlatego tak przeżył to wydarzenie. Historia zna podobne przypadki.
Czy powodem jego skrajnej reakcji jest brak odpowiedniej edukacji? Wtedy zamiast robić raban i blokować wydarzenia artystyczne, wystarczy wejść na Wikipedię i oswoić się z widokiem miejsca, przez które przychodzimy na świat. Jeśli planuje mieć dzieci, to pozytywna (chociaż neutralna) reakcja na widok faktycznych – a nie tylko schematycznych i wykonanych ze złotych cekinów – kobiecych genitaliów bardzo mu się przyda.
Złoty srom nie jest obrzydliwy, nielegalny, nie jest też przemocą. Jest artystycznym przedstawieniem wulwy, wzorowanym na dwóch historycznych artefaktach, wizerunkach z dzisiejszych: Serbii i Demokratycznej Republiki Konga. Ale tego polskiego zlęknionego mężczyznę szokuje jak widok guzika uruchamiającego bombę atomową czy zwłoki dziecka rozszarpanego przez granat.
A nie. Zwłoki dzieci mamy oswojone. Widzimy je w mediach i książkach do historii.
Miejsce, które bierze udział w tworzeniu tych dzieci i wydawaniu ich na świat, szokuje. Nawet jeśli jest rzeźbą wykonaną ze złotych cekinów.
Co poszło nie tak przy wychowywaniu takich mężczyzn?