Jest w „Uniesieniu spódnicy” taki wywiad na temat golenia i niegolenia włosów łonowych. Moja rozmówczyni mówi mi: Jak jestem bardzo zapracowana, zajęta, jest mnie dużo w świecie zewnętrznym, to często jestem zarośnięta, mam dużo tych włosów. I to oznacza: „Ja tworzę, nie przeszkadzajcie mi!”
Więc ja się tak czuję od końca stycznia… „Ja tworzę!”. W związku z tym, że nie robiłam nic poza chodzeniem do szkoły (HST) i pracą nad książką, nie miałam czasu nawet pomyśleć o 10-leciu portalu. A chciałam to jakoś hucznie uczcić. Za to na 8 marca (dzień przed historyczną rocznicą) zostałam zaproszona na spotkanie przez Dolnośląski Kongres Kobiet, na którym miałam powiedzieć kilka słów i pokazać wydruk próbny książki.
Gdy tylko weszłam do Hostelu HART, gdzie odbywało się spotkanie, poczułam, że coś tutaj się wydarzy. Zeszłam na dół i zobaczyłam intrygujące zdjęcie, na którym był nagi brodaty mężczyzna z czaszką jakiegoś rogatego zwierzęcia. Pomyślałam wtedy – o, Rogaty Pan czuwa!
Kilka lat wcześniej prowadziłam przecież Kurs Samoświadomości Seksualnej – pierwsze w życiu zajęcia dla kobiet i mężczyzn, które miały przełamywać patriarchalne podziały – i przełamywały. I które to zajęcia miały w nazwie odwołanie do dwóch starych archetypów – Potrójnej Bogini, czyli naszej żeńskości oraz Rogatego Pana (czy Rogatego Boga) – naszej męskości (z której chrześcijańska kultura zrobiła diabła – jego rogi, które wcześniej symbolizowały aurę czy też połączeni z górą, zaczęły oznaczać „diabelskość”, podobnie jak ogon czy kopyta – które to wcześniej pokazywały, że męskość jest głęboko związana z naturą i instynktem). Zarówno jeden jak i drugi archetyp studiowałam latami. Zresztą, też pisanie książki „Uniesienie spódnicy” było dogłębnym studium postaci Potrójnej Bogini. Ale z Rogatym Panem też miałam sprawę przez lata. Gdy tylko poddałam się i zgodziłam się na prowadzenie zajęć mieszanych, aby dać przestrzeń na zbliżenie kobiecego i męskiego na moich zajęciach (czego przez jakieś 5 lat odmawiałam, tłumacząc, że skoro nie jestem mężczyzną, nie mogę prowadzić zajęć dla mężczyzn), zaczęły mi się śnić sny. Przeróżne, według których prowadziłam potem zajęcia. Ale też pojawiała się w nich postać rogacza – śniły mi się jelenie, bizony, byki, bawoły… Gdzie się nie obejrzałam, tam widziałam jakieś rogate zwierzęta – od kozłów aż po żubry, a gdy wchodziłam na dworzec PKP, zawsze zapowiadano pociąg do Jeleniej Góry. W miejscowości Jelenia Struga przeżyłam też jedną z najbardziej szalonych przygód erotycznych… 😛
No więc, gdy tylko zobaczyłam tę piękną fotografię Witkowskiej, wiedziałam, że ten „Rogaty Pan” nie znalazł się tam przypadkowo. On nam teraz będzie dopełniał nasze żeńskie energie i będzie opiekował się tym spotkaniem. Gdy tylko to do mnie doszło, okazało się, że organizatorki mają dla mnie kwiaty i urodzinowego szampana, którego otwierałyśmy z hukiem. I nagle – jak w amerykańskim serialu – znalazłam się pośród imprezy z okazji 10-lecia portalu, na którym są śpiewy, gratulacje i toasty. Stałam, patrzyłam i wchłaniałam. I czułam spełnienie. Wiedziałam, że sama bym tego lepiej nie zorganizowała. I to wspomnienie 10. urodzin portalu zachowam w sercu. Połączenie dopełniających się energii – Rogatego Boga, symbolu męskości – i feministycznej i kobiecej energii Dolnośląskiego Kongresu Kobiet i książki, którą przyniosłam. Poczułam, że historia zatacza koło a ja na nowo jeszcze w tym kilka latach 2016-18, gdy prowadziłam tamten kurs.
Następnego dnia dostałam propozycję poprowadzenia spotkania autorskiego – gdzie? W Jeleniej Górze! Przypadek? Nie sądzę. 🙂 A wisienką na torcie była recenzja książki pióra Chujowej Pani Domu, czyli Magdaleny Kostyszyn, która napisała mi tak:
Płynie z tej książki jakaś niesamowita moc, która po przeczytaniu ostatniej strony każe przetestować w terenie swoje dotychczasowe myślenie o kobiecości.
Wykąpać się bez stroju kąpielowego pod prysznicem publicznego basenu. Przeżyć poród po swojemu, mimo że pod okiem położnej i reszty personelu. Zreflektować własne wyobrażenie cielesności, seksualności i stawić czoła problemom, których do tej pory nie umiałyśmy nazwać. Świetnie napisana książka od dziewczyny dla dziewczyn. Bez coachingu, patosu, obstawania po jednej ze stron.
Autorka udowadnia, że kobiecość to najlepsza z rzeczy, która mogła nas spotkać.
I robi to bezbłędnie.
W tym czasie także Rzepeccy, najlepsi na świecie nauczyciele tantry, puścili mi książkowo-zrzutkowy newsletter, to dopiero było urodziny!
No i zrobiłam urodzinowy lajw… na którym jednak byłam trochę wybita po wielu dniach pracy prawie bez odpoczynku. Dlatego też pisanie tego artykułu pozwoliłam sobie odłożyć na później, szczególnie, że następnego dnia czekało mnie wystąpienie publiczne w gronie kobiet biznesu. Biorąc prysznic przed nim (wystąpieniem, nie lajwem), wspomniałam inną imprezę dla biznesu, gdzie miałam mówić do ponad 300 osób, a wysiadając z taksówki tuż przed, podarłam sobie rajstopy o pierścionek. Tym razem rajstopy podarłam w domu, więc nie mogłam ubrać się w brokat i złotogłów oraz różowe szpilki, które kolorystycznie pasowały mi do koloru książki i musiałam iść w eleganckim, chociaż pokutnym czarno-brązowym stroju, bo podarłam jedne jasne rajstopy. 🙂 I tyle zostało z chęci olśnienia kobiet biznesu za pomocą ubrania. 😛 Musiałam olśniewać rzeczowością przemowy. Mowa, co prawda nie została nagrana, ale mogę Wam pokazać tę starą, którą wygłosiłam w podartych rajstopach…
Pewnym podsumowaniem lat prowadzenia portalu jest też książka, „Uniesienie spódnicy”. Ponad 5 lat pisania, bo zaczęłam jeszcze w 2014, ale i 10 lat myślenia, bo myślałam o tym, żeby ją napisać już od 2010. Ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Może nieśmiałość? Albo podejście na zasadzie: „a co ja tam wiem?” Ale widać musiał upłynąć pewien czas, żebym mogła ją napisać sercem, z głębi trzewi, bez wstydu i bezwstydnie. Ogarniając więcej niż tylko mój jeden kawałek. Z czułością do każdego elementu dla kobiecej seksualności i z wielkim nad nim zachwytem. Zrobiłam to! Nie sama… ale efekt prawie już jest. Treściowo – mam już wszystko i zostało to zawarte w wydruku próbnym. Faktycznie do kupienia jest już na zrzutce (do 18 marca) a książka będzie wydrukowana pewnie pod koniec marca (o ile cały przemysł nie stanie z powodu wirusa).
Mam nadzieję, że takim podsumowaniem 10-lecia będzie też duża liczba spotkań autorskich, na których będę zarówno jako autorka „Uniesienia spódnicy”, jak i portalu Seksualność Kobiet.
I ja, i portal tak bardzo zmieniliśmy się od tego 2010. Mogę powiedzieć, że obecnie jestem o wiele szczęśliwsza! Generalnie – praca z seksualnością – dobrze mi służy! To dzięki Wam to robię, to dzięki Wam tak pracuję i to Wam dziękuję!
Wiwat wagina!