Jeśli jest coś, co podoba mi się w obecnym szale aborcyjnym, to siostrzeństwo. Aborcyjne siostrzeństwo. Problem z dostępem do aborcji to nie jest kwestia ostatnich dni czy miesięcy, to kwestia prawie 30 lat, a jednak to właśnie w ostatnim czasie wszędzie widzę numer telefonu do Aborcji Bez Granic, czyli +48 22 29 22 597, oraz słyszę od koleżanek, że też przerwały ciąże. Tabu przestaje być tabu a dla aborcji i decyzji kobiety (czy osoby będącej w ciąży) coraz więcej przestrzeni. Świetnie! Wszystko to dzieje się na tle dramatów ludzkich i zwykłego partyjnego skurwysyństwa, ale jednak daje nadzieję na ugruntowaną zmianę i w szanowaniu praw kobiet i praw reprodukcyjnych, i w rozumieniu obecnej ustawy aborcyjnej, która nadal dopuszcza przerywanie ciąży, która zagraża zdrowiu i życiu kobiety/osoby w ciąży oraz takiej, która jest wynikiem czynu zabronionego.
Cieszę się tym, co się teraz dzieje, tym, że na nakładkach profilowych, w postach w mediach społecznościowych, artykułach na portalach oraz murach i słupach, widać numer telefonu do Aborcji Bez Granic. Cieszę się, że media w końcu zaczynają pisać o tym, że ciąże przerywają także „zwykłe kobiety ze zwykłych powodów” i że nie mają potem traumy. A najbardziej cieszę się, że jeśli czujesz się postawiona pod murem, musisz przerwać ciążę, ale ani nie wiesz, jak to zrobić, ani nie masz na to pieniędzy, to możesz się zwrócić do tej siostrzanej organizacji, jaką jest Aborcja Bez Granic, i dostaniesz od niej wsparcie, rzetelne informacje, konkretną pomoc i wsparcie finansowe, jeśli potrzebujesz. Tego nie było w 2011 roku, gdy zbierałam podpisy pod projektem nowej ustawy aborcyjnej TAK dla kobiet. Nazbierano ich wiele, ale – jak zwykle – poszły do kosza, razem z ustawą, bo utrzymywano, że zgniły „kompromis” jest świetny i nikt nie potrzebuje aborcji na żądanie. Oczywiście, wiele osób potrzebuje! I chyba w końcu zaczyna się o tym mówić.
Cieszę się z plakatów i transparentów, na których widać, że o aborcjach można mówić inaczej – po ludzku, bez piętnowania, jak o życiowym doświadczeniu. Przez 15 lat przekopałam sporo materiałów pokazujących aborcję od różnych stron, także tych duchowych, więc mi – po latach religijnej indoktrynacji – aborcja znormalniała i widzę, że nawet w duchowych przestrzeniach widzi się ją jako doświadczenie, a nie coś z gruntu złego i haniebnego. Jak pisał Collin Tipping w książce „Radykalne wybaczanie” – ci, którzy najbardziej protestują przeciwko aborcji, to zazwyczaj ci, którzy najmniej szanują życie.
Dlatego gdy na IG zobaczyłam to zdjęcie z aborcyjną czarodziejką, czy też dobrą wróżką, od razu napisałam do autorki – Jolanty z @gil_makeup, z pytaniem, czy mi to zdjęcie udostępni. Bo to najcieplejsze ujęcie aborcji, jakie widziałam – poza tym z filmu „Dirty Dancing”. Tego właśnie potrzebujemy – wróżki, która pomoże nam wyegzekwować PRAWO WYBORU. Dla wielu osób prawo wyboru oznacza dostęp do aborcji – legalnej, bezpiecznej i darmowej. Dla innych prawo wyboru to będzie możliwość donoszenia ciąży – wbrew wszystkiemu. (Bo przecież są osoby, które przerywają ciążę, nawet jeśli chcą dziecka, ale ktoś im tego zabrania – rodzina, społeczeństwo czy lekarze, którzy wymuszają terminację ciąży.)
Dawno temu czytałam Kazimiery Szczuki „Milczenie owieczek”, książkę, w której opisywała „Zabieg z Jane” – funkcjonujący w USA, gdy aborcja była tam nielegalna. Zazdrościłam wtedy Amerykankom takiej organizacji, takiego wzajemnego wsparcia i siostrzeństwa. Przyszło ono i do nas. W okropnych okolicznościach – ale jest. Cieszę się z tego i życzę, aby każda potrzebująca osoba znalazła wsparcie, dlatego jeszcze raz podaję numer do Aborcji Bez Granic i dziękuję wszystkim osobom, które tę sieć siostrzeństwa tworzą. Jak to było? „Chuj z wami, aborcje z nami”.
„partyjnego skurwysyństwa”
W punkt.