Czas skończyć z krzywdzącym stereotypem, że przemoc seksualna jest winą kobiety – mówi Dobrochna Świątek, współorganizatorka pierwszego w Polsce ”Marszu Puszczalskich”.
W sobotę 1.10.2011 ulicami Gdańska przeszło kilkudziesięciu uczestników marszu przeciw przemocy wobec kobiet.
Marek Górlikowski: Po co ten Marsz Puszczalskich?
Dobrochna Świątek, studentka filologii polskiej: Chyba każdy słyszał takie zdanie, że jakaś ofiara gwałtu jest sama sobie winna. Nawet przy okazji organizowania marszu spotykam się z wieloma głosami, które totalnie nie zgadzają się z ideą tej manifestacji. Ich zdaniem w rzeczywistości jest tak, że jak kobieta była ubrana wyzywająco, to sama prosiła się o gwałt.
Kto tak mówi? Mężczyźni?
– Nie ma reguły. Być może, że mówią to częściej mężczyźni, ale wśród kobiet też takie zdanie się słyszy. Idziemy w Marszu Puszczalskich, by uświadomić, że jeżeli żyjemy w wolnym kraju, to każdy może się ubierać jak chce. Nie ma żadnego powodu, by stosować wobec takiej osoby przemoc. Sprawa nie dotyczy tylko kobiet, chodzi też o mężczyzn, którzy mają długie włosy, kolczyki czy widać, że są homoseksualistami. Nie można z tego powodu ich bić na ulicy i potem uważać, że to sprowokowali. Dlatego mężczyzn też bardzo zapraszamy do udziału w marszu. To jest nawet wskazane, bo przyjść mają wszyscy, którzy popierają tę ideę, niezależnie od płci.
(…)
O marszach, które w ciągu ostatnich kilku miesięcy przeszły ulicami Chicago, Delhi, Londynu, dowiedziały się z mediów. Chciały pójść w podobnym marszu w Polsce, kiedy jednak okazało się, że nikt takiego nie organizuje, zajęły się tym same. Swój pomysł rozpropagowały w portalach społecznościowych i wśród znajomych.
– Zawsze bez względu na to jak kobieta się ubierze czy zachowa, można ją oskarżyć o to, że prowokuje swoim zachowaniem, że wygląda jak puszczalska i w ten sposób usprawiedliwić przemoc – mówiła Dobrochna Świątek. – A takiego usprawiedliwienia nie ma, bo gwałt to gwałt, a my mamy prawo nosić dekolt i czuć się bezpiecznie.
Żeby podkreślić problem maszerujący ubierają się w stroje zwykle uważane za wyzywające czy kontrowersyjne. Uczestnicy gdańskiego marszu nieśli hasła: „Nie znaczy Nie”, „Mam prawo nosić dekolt”, „Gdyby ubranie było zaproszeniem, ubrałabym kopertę”, „Seks + brak zgody = gwałt” i „Moje ciało moje prawo”.
Dlaczego „Marsz Puszczalskich”? Pod koniec stycznia 2011 roku kanadyjski policjant Michael Sanguinetti na York University w Toronto wygłaszał pogadankę dla studentek o tym, jak należy się zachowywać, by nie stać się ofiarą gwałtu. Jednym z najlepszych sposobów zdaniem Sanguinettiego jest „nie ubieranie się jak puszczalska”. Policjant użył nierozważnie wulgarnego słowa „slut”, co po angielsku znaczy m.in. dziwka. W proteście przeciwko takiemu oskarżaniu ofiar gwałtu o to, że „są same sobie winne”, kilka tysięcy mieszkańców Toronto wyszło 3 kwietnia br na pierwszy „Slut Walk”. Po Toronto podobne marsze odbyły się w wielu miastach na całym świecie m.in. w: Chicago, Bostonie, Londynie, Delhi czy Edynburgu.