27-letni Kozzi wpadł w sidła nastoletniej lolitki. Poznał dziewczynę, która wyglądała dorośle i tak też się zachowywała. Cały czas podkreślała, że jest już pełnoletnia. Mężczyzna miał wtedy niecałe 25 lat.
Sprawdź jej dowód osobisty…
„Sprytnie zgrywała inteligentną, a ja jak głupi dałem się na to nabrać” – przyznaje dzisiaj. „Pytałem wcześniej wiele razy o dowód. Mówiłem, że chcę zobaczyć, np. jak wygląda na zdjęciu, ale zawsze znalazła jakąś wymówkę. Związek się rozwijał i nie wiem jak to by się potoczyło dalej, gdybym się nie dowiedział do jakiej szkoły naprawdę chodziła. Okazała się być zaledwie czternastoletnią małolatą!”. Kiedy Kozzi się o tym dowiedział, nie krył wściekłości. Zrobił dziewczynie awanturę. Ta tłumaczyła się tym, że nie chciała go stracić i kłamała z miłości. Zerwał z nią kontakt, czuł się okropnie i przez ponad dwa lata nie spotykał z żadną kobietą. Nie może pojąć, jak takie dzieci mogą gustować w dużo starszych facetach? „Przez nią prawie zostałem pedofilem…” – wyznaje z goryczą.
Podobną historię opisuje na swoim blogu Hope. Jej kolega kilka lat temu pojechał nad morze ze znajomymi. W jednej z nadmorskich dyskotek poznali sympatyczne dziewczyny. Okazało się, że są z tego samego miasta, co panowie. Przez kilka dni spotykali się z nimi, chodzili razem na plażę, na spacery, wieczorem na dyskoteki. Znajomość kwitła w zawrotnym tempie. Pewnego razu zupełnie przypadkiem dowiedzieli się, że żadna z nich nie jest pełnoletnia. „Mój kolega mało nie padł na zawał, jak zrozumiał, że zadawał się z małoletnimi dziewczynkami. W życiu by w to nie uwierzył, gdyby nie wyjaśnienia dziewczyny kolegi. Dziewczyny były wysokie, dobrze rozwinięte, umalowane, wyfryzowane, manicure, pedicure, ubrania bardzo kobiece. Małolaty były po prostu zrobione. Od tamtej pory kolega oglądał dowód osobisty nowo poznanej dziewczyny” – pisze Hope.
Skąpe bikini, mocny makijaż i wulgarne słownictwo
Jak wygląda taka mała lolitka i czy naprawdę można ją pomylić z dorosłą kobietą? Podczas letnich wakacji nad morzem Hope miała okazję zaobserwować nastolatki, które wyglądem w ogóle nie przypominały swoich rówieśniczek. Grupę stanowiły dzieciaki w wieku 8-14 lat. Dwie dziewczynki wyraźnie się wyróżniały. „Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy to fakt, że obie były wymalowane. Oczy, rzęsy, usta. Zbyt przesadny makijaż jak na nastolatki, że już nie wspomnę o zbędnym makijażu na plaży” – wspomina Hope. Obydwie dziewczynki ubrane były w mocno wycięte bikini, które odsłaniało sporo ciała. Ich uczesanie też nie pasowało do wieku. Jedna miała natapirowaną, asymetryczną fryzurę, druga długie włosy z wplecionymi warkoczykami. Całość uzupełniała duża ilość biżuterii: bransoletki, kolczyki, pierścionki. „Patrząc jak się wdzięczą, zerkają i kokietują kolegów z innej grupy, nie mogłam uwierzyć, że to tylko dziewczynki. Zachowywały się wyzywająco, przeklinały, głośno się śmiały. Bez skrępowania zaczepiały chłopców, którzy przy nich wyglądali jak wymoczki albo jak zwykłe nastolatki. Pewnie jedni i drudzy byli w podobnym wieku. Te dziewczyny spokojnie mogły uchodzić za pełnoletnie. Po prostu były zrobione…”.
Nastolatki czasem przekraczają niebezpieczną granicę. Wyzywający strój nie jest już tylko chęcią zamanifestowania swojej niezależności, ale zachowaniem nastawionym na konkretną korzyść. Agusia opisuje zdarzenie, które opowiedział jej znajomy. Pojechał po córkę do szkoły, która wtedy uczęszczała do gimnazjum. Kiedy na nią czekał, do samochodu podeszła „dziewczynka” w mini, mocno wymalowana. „Zaproponowała mu zrobienie loda za 50 zł. Znajomemu szczęka opadła. Przegonił dziewczynkę…”. Bywa, że zabawa w dorosłych kończy się tragicznie, tak jak w przypadku koleżanki Oli, która w wieku 14 lat zaszła w ciążę z 30-letnim mężczyzną. Ciążę usunęła, bo według niego była za młoda na bycie matką (ale na uprawianie seksu już nie). Wyglądała na jakieś 25 lat, a nie na swoje 14. Wygadana jak dorosła kobieta. Zawsze wymalowana, wystrojona, seksowna. Stała bywalczyni modnych klubów, do których zapraszali ją starsi koledzy. „Nie rozgrzeszam tych facetów, z którymi się spotykała, ale to ona sama pakowała się im do łóżka, prowokowała ich i dobrze wiedziała co robi. A robiła to wszystko dla pieniędzy. Dzisiaj mamy już po 25 lat, a ona wciąż nie może stworzyć z nikim udanego związku. Żaden normalny i porządny chłopak jej nie chce, więc pozostają jej jacyś popaprańcy. Uważajcie dziewczyny, co robicie” – przestrzega Ola.
Psycholog Jakub Lesiak zwraca uwagę, że odpowiedzialność za kontakty z nieletnimi leży w dużej mierze po stronie dorosłego w tym przypadku partnera. To indywidualna sprawa, ale w takiej sytuacji na pewno potrzebna jest rozmowa z dziewczyną i jej partnerem/chłopakiem. Wtedy rodzice mogą się dowiedzieć, czy nie doszło do nadużycia (seks z osobą poniżej 15 roku życia jest w Polsce karalny). W ten sposób dziewczyna realizuje jakieś ważne potrzeby (oparcia w doświadczonym mężczyźnie, docenienia jej kobiecości, zwrócenia uwagi rodziców na siebie etc.). Należy się tym potrzebom przyjrzeć i starać się je zrozumieć – tylko wtedy (w przeciwieństwie do bezrefleksyjnego karania dziewczyny) rodzice będą mieli okazję wspólnie z córką poszukać dobrego wyjścia z tej sytuacji i postawić dziecku granice (na co pozwalam, a na co nie pozwalam). Tylko rozsądna rozmowa i adekwatna reakcja mogą tutaj pomóc i nie zostawić urazu. Dobrym pomysłem jest kontakt z terapeutą rodzin – radzi psycholog.
Aśka pisze, że takie nastolatki, które kreują się na dorosłe kobiety, budzą w niej niesmak. „Ledwo skończą 12-13 lat i już wielkie damulki z siebie robią”. W ich odczuciu bycie kobietą i ten wymarzony próg dorosłości wiąże się tylko z samymi przyjemnościami. Zależy im wyłącznie na tym, aby wzbudzić zainteresowanie płci przeciwnej. Aśka oburza się, że bycie kobietą to nie tylko strojenie się w modne fatałaszki, ale o konsekwencjach dorosłych zachowań nastolatki już nie myślą.
Mogę wskazać, które dziewczynki ze szkoły to galerianki
Alicja pracuje jako etyk w podstawówce i gimnazjum. Zawsze pyta dziewczyny skąd ich zamiłowanie do „dorosłych” strojów i zachowań. W odpowiedzi, na równi z wzorcami zaczerpniętymi z mediów, pada hasło – rodzice. Według nich „dziewczynka ma sobie radzić, ma być dojrzała, ma być piękna i ma nie dać się »załatwić« przez nieodpowiedniego chłopaka, ma być miniaturą idealnej matki” – opisuje Alicja. Skąd małe dziewczynki mają znaleźć receptę na bycie ideałem? Swoją metamorfozę zaczynają od powierzchowności – ubrania dla starszych od siebie kobiet, mniej »dziecinne« słownictwo i kontakty ze starszymi chłopakami. „Nie mówię, że tak jest zawsze, ale wiele dziewczyn staje się na siłę podróbkami kobiet ze strachu, że środowisko nazwie je niedojrzałymi. Jeszcze nie rozumieją, co dojrzałość ma oznaczać, a już są wyśmiewane, że się jej nie dorobiły”. Alicja apeluje również, aby dobrze się zastanowić nad niektórymi słowami kierowanymi do własnych dzieci. Jeśli rodzic wymusza na dziecku dorosłe zachowanie, to niech zacznie naukę od odpowiedzialności za własne czyny, a nie przyzwolenia na związki ze starszymi mężczyznami czy mocny makijaż.
Jeśli dzieciom brakuje zainteresowania ze strony rodziców i na wiele pytań sami muszą znaleźć odpowiedź, skutki bywają niestety opłakane. Jak wynika z rozmów przeprowadzonych przez blogerkę podpisującą się nickiem blog2blog z młodymi dziewczynami z gimnazjum, gdy zabiegani rodzice nie mają dla dzieci czasu i są one pozostawione samopas, to uczą się i chłoną wiedzę z takich źródeł, jakie są w ich zasięgu. Z telewizji docierają do nich wizerunki młodych gwiazdek, kreowanych na dorosłych ludzi, które śpiewają o imprezach i seksie. Generalnie wszędzie jest głośno, że dorosłe jest fajne. Nikt im też nie tłumaczy, dlaczego pewnych rzeczy im nie wolno. Zamiast tego dzieciaki słyszą »Jak będziesz dorosła, będziesz o sobie decydować. Koniec dyskusji«. Dlatego chcą być modni, dorośli, piękni. Rozwijają się szybciej niż kiedyś – dziewczynki wyglądają jak kobiety i tak też chcą się ubierać. Rodzice, nawet jeśli początkowo protestują, są w swoich decyzjach niekonsekwentni i w końcu z braku czasu odpuszczają. Skutki już znamy.
Blogerka powołuje się też na film „Galerianki”, w którym według niej jest sporo prawdy: „Znam takie dziewczyny. Presja otoczenia jest dla nich tak wielka, że zdobywają »pozycję« tak jak potrafią. Nieważne, czy rodzina jest biedna, czy nie. Im bardziej rodzice pochłonięci są swoimi sprawami, tym mniejszą mają kontrolę nad poczynaniami latorośli. Dzieciaki potrzebują kogoś, kto ich poprowadzi, pokaże drogę. Nie nakaże, tylko wytłumaczy. Pozwoli zrozumieć, co jest dobre, a co złe. Wybierają sobie autorytety i jeżeli jest to koleżanka albo telewizyjna gwiazdka, a nie rodzic, to mamy taką młodą »dorosłą«” – reasumuje blogerka. Problem jest bardzo złożony, ile dzieciaków – tyle historii, ale zazwyczaj nastolatek wychodzi z takiego założenia, że rodzic się nie zna, a koleżanka wie więcej i na pewno więcej mnie nauczy.
Według Jakuba Lesiaka nie da się dziecka bezboleśnie wprowadzić w świat dorosłych. – Pewna dawka cierpienia i dyskomfortu jest nieodłączną częścią procesu dorastania. Należy pamiętać, że nastolatek kształtuje swoją osobowość w dużej mierze poprzez bunt i negowanie świata dorosłych i jest to niewątpliwie bolesny proces. Są dwa rodzaje zachowań rodziców, które w takiej sytuacji nie służą zarówno rodzicom, jak i dzieciom. Jedną z takich postaw jest usztywnianie granic, nadmierna kontrola i restrykcja (co często bardziej służy redukowaniu lęku u rodziców niż dobru dziecka). Z drugiej strony mamy totalny brak kontroli i granic (dziecku wszystko wolno). To, co niewątpliwie służy to rozmowa o uczuciach, obawach, marzeniach i planach dzieci. Rodzic może mówić o swoich obawach, dzielić się swoim doświadczeniem. Innymi słowy potrzebny jest dobry kontakt z dzieckiem oparty na bliskości oraz jasnych, zrozumiałych i elastycznych granicach. Dziecko musi wiedzieć, że rodzic jest gotowy go wysłuchać, ale potrzebuje również takiej pewności, że rodzic zareaguje, gdy zacznie błądzić – przyznaje psycholog.
Problem braku czasu rodziców przybiera czasem groźniejszą formę, bo nie mieć czasu dla własnego dziecka to jedno, ale być głuchym na uwagi nauczycieli i nie zauważać oczywistych rzeczy – to drugie.
Lilith, która na co dzień też uczy w podstawówce i gimnazjum, może wskazać palcem galerianki ze szkoły, w której uczy. Opisuje, że często wezwanie rodzica do szkoły w związku z niestosownym strojem czy zachowaniem córki na nic się zdaje: „Oni najczęściej w takich strojach i zachowaniach nie widzą nic złego. Według nich »nauczycielki się czepiają, bo zazdroszczą ich córkom figury i urody«”. Nawet rozmowy z dyrektorem nie odnoszą skutku, albo pomagają na krótki czas.
Cytowana już Hope wspomina wizytę koleżanki u jej siostrzenicy. „Była wymalowana, miała na sobie mini, kozaczki, sweterek odsłaniający brzuch, kolczyki, modną torbę… Zaniemówiłam. Siostrzenica mi później powiedziała, że ona tak się zawsze ubiera i do szkoły też tak przychodzi. Wystrojona, umalowana”. – Jak to możliwe, że nikt nie reaguje? – zastanawia się blogerka.
W przypadku, kiedy dziewczynki są wiernymi kopiami mam i mają ich zgodę na taki wyuzdany styl bycia, wszelkie dyskusje są bezsensowne. Blogerka podpisująca się jako Kobieta ma córkę w podstawówce. Na zebraniach widywała matkę jednej z koleżanek córki i dowiedziała się skąd córeczka czerpie wzorce. Matka prezentowała bowiem ten sam styl, co jej niedorosła latorośl. Wiedziała jak ubiera się jej córka i nie dostrzegała w tym niczego niestosownego.
Kto pohamuje pęd ku dorosłości
Wielu blogerów zadawało sobie pytanie, jak pomóc takiemu zagubionemu nastolatkowi? Kto w takiej sytuacji powinien zareagować? Według Sylwii, gdyby rodzice więcej czasu poświęcali swoim dzieciom, częściej z nimi rozmawiali, zwracali uwagę na niepokojące sygnały – wielu nieprzyjemnych sytuacji można byłoby uniknąć. Sama ma kuzynkę, która w wieku 15 lat zaczęła się inaczej ubierać, malować, po prostu zaczęła udawać dorosłą. Według niej rodzice w porę zareagowali i ich kroki były słuszne. „Ojciec spalił jej wszystkie wyzywające ciuchy i kontrolował, w czym dziecko idzie ubrane do szkoły. Dziewczyna teraz wygląda na swój wiek. Ubiera się modnie, ale przyzwoicie” – relacjonuje Sylwia.
Podobne zdanie ma również blogerka Matka dorosłych dzieci. Odpowiedzialność za takie sytuacje spoczywa na barkach rodziców, a zwłaszcza matek, których zachowanie najczęściej podpatrują i naśladują dziewczynki. Gdy brakuje dobrego wzorca, szczerych rozmów z dziećmi – to z małych dziewczynek robią się wyuzdane panienki.
Kiedyś takie zachowanie było nie do pomyślenia. Nawet jeśli dziecko wyszło z domu niestosownie ubrane, nie mogło liczyć na przychylność nauczycieli. To oni w zdecydowany sposób ustalali reguły i uczniowie bali się wyłamywać. Katkasiek wspomina, że kiedy chodziła do szkoły, dziewczyny obawiały się przychodzić na lekcje wymalowane. Wspomina sytuację, jak pewnego razu nauczycielka napluła sobie na palec i zmazała pomalowane oko uczennicy… Poza tym dziewczyny, które się malowały częściej były pytane. Niedopuszczalnym było posiadanie w uszach więcej niż jednego kolczyka. „Nauczyciele dawali od razu popalić” – wspomina kobieta.
Podobna sytuacja była w liceum, do którego uczęszczała kolejna blogerka. Wspomina takie zdarzenie, kiedy nauczycielka wyciągnęła na środek uczennicę, która miała na twarzy zaledwie podkład, tuszujący niedoskonałości skóry. Wyciągnęła delikwentkę na środek klasy i kazała jej to zmyć. Kiedy dziewczyna odmówiła – podała jej chusteczkę i chcąc nie chcąc, dziewczyna musiała zetrzeć podkład. Dziś nauczyciele są bezradni wobec frywolnej mody, jaka króluje wśród nastolatków. Jeśli nastolatkom tak śpieszno dorosłości, może czas najwyższy, aby ktoś pokazał im z czym się to wiąże, nauczył odpowiedzialności i przestrzegł przed niebezpieczeństwami?
Jeżeli dorosły widzi, że dziecko podejmuje zachowania, które mogą mu zagrażać, powinien zareagować – przyznaje Jakub Lesiak. Dobrze, jeżeli nauczyciele widzą, zwracają uwagę i kontaktują się z rodzicami, gdy niepokoi ich zachowanie dziecka. Rodzice mogą wtedy podjąć odpowiednie działania (rozmowa, wyciąganie konsekwencji, terapia), które mogą dziecku pomóc. Pamiętajmy o tym, że nastolatki to młodzi ludzie, którzy dopiero uczą się zasad współżycia społecznego i wiele rzeczy robią po prostu z braku wiedzy o konsekwencjach. Ważne jest też to, że jest to wiek, w którym młody człowiek poznaje życie, wiek różnych inicjacji. Jeżeli będzie do tego przygotowany tzn. będzie umiał zadbać o swoje granice, posiądzie umiejętność odmawiania, jego samoocena będzie wysoka – nie powinno mu się stać nic złego. Zatem najważniejsza jest tutaj swoiście pojęta profilaktyka, czyli takie traktowanie dziecka (już od wczesnego dzieciństwa), aby miało do siebie i innych szacunek, aby umiało się przeciwstawiać i by umiało doceniać siebie takim, jakim jest.
Źródło: Blog Onet