Ponieważ państwo polskie choruje na seksualność niezaakceptowaną, wypartą, niezintegrowaną a seks wciąż pokazywany jest jako coś grzesznego i niemoralnego, to mnie marzy się rewolucja piękna.
Rewolucja piękna, rewolucja inkluzywna, jednocząca płcie i sprawiająca, że seksualność będzie traktowana serio.
Doświadczenie seksualne potrafi uskrzydlić, dać radość życia, ukoić, uspokoić. Uzdrowić. Więc marzy mi się świat, w którym doświadczenie seksualne jest spotkaniem z pięknem. Jest doświadczaniem szczęścia i błogości. Wypełnia wewnętrznym spokojem. Dosyca braki. Są tacy, którzy dziś uważają, że seksualność to wulgarność, przemoc i grzech, że to zagrożenie. Ale gdy ta rewolucja się dokona, nikt już nie będzie tak uważał. Gdy będziemy czuć dobro wypływające z seksualności, w instynktowny sposób będziemy ją chronić przed zwulgaryzowaniem i zbrutalizowaniem. I strywializowaniem.
Czy gdy mówię o pięknie seksu, to chcę komuś zakazać praktyk BDSM? Nie. Ja tutaj nie chcę nikomu pisać scenariuszy seksu, bo wiem, że zarówno bdsm, jak inni czułe amory mogą ostatecznie dać to poczucie piękna i głębi. Bo tu nie chodzi o formę kochania się, ale rdzeń. Tu nie chodzi o liczbę osób, konfigurację itp, ale sedno, którym jest poczucie głębokiego połączenia, radości i szczęścia. Chcę takiej rewolucji, która pozwoli nam przeżywać w seksie szczęście – zamiast lęku, strachu, wstydu czy poczucia winy.
Kiedy poczujemy, że seks jest piękny, nie będziemy już oburzać się na to, że ktoś to robi, tak jak nie oburzamy się na to, że kwiaty kwitną. Nie oburzamy się na to, że słońce rozpromienia świat. Chcę, aby to piękno seksu się wyłoniło i ukorzeniło. Chcę, aby seks został rozpoznany jako doświadczenie piękna, które daje szczęście.
Kiedy czujemy, czym jest piękno seksu, nie pomylimy go z przemocą. Także jeśli będzie w niego zaangażowanych 10 osób naraz. Bo jeśli każda z tych osób będzie czuła, że w nim rozkwita, rozpływa się w szczęściu i błogości, to będzie uskrzydlające doświadczenie.
Żeby ludzie mieli szansę dostrzec, że seks to piękno, trzeba im zapewnić warunki ku temu. Zapewnić edukację. Przestać godzić się na porno-indoktrynację z internetu i stanąć w obronie piękna seksu. A dziś według raportu NASK z 2022 roku 21,5% polskich 12-latków ogląda porno raz dziennie lub kilka razy dziennie. A to nie są dobre warunki do poznania piękna seksu.
I nie, że jestem antyporno i spaliłabym „Głębokie gardło”, jak polscy księża “Harry’ego Pottera”, bo cenię sztukę erotyczną i pornografię jako bajki, ale dla dorosłych. Nie dla dzieci.
Ale gdy czytam książkę Amii Srinivasan, to słyszę głos studentki Oxfordu, która mówi, że przecież gdyby nie porno, to młodzi ludzie nie wiedzieliby, jak się kochać. Słyszę głosy studentów, którzy mówią, że nigdy nie oglądali żadnego etycznego feministycznego porno, tylko darmową tandetę. A przecież z takiego źródła młodzi nie nauczą się o pięknie seksu. Szansa na to piękno otworzy się dla nich, kiedy umożliwimy im dobrą edukację, kiedy zaczniemy mówić, że seks może być doświadczeniem piękna. Czymś więcej niż tylko spuszczeniem napięcia, rozluźnieniem mięśni, zwierzęcym odruchem.
Dobra edukacja to też szansa na zjednoczenie płci. Jeden z moich rozmówców z książki, którą aktualnie piszę, opowiedział mi o lekcjach edukacji seksualnej, które miał co tydzień w swojej szkole w klasie koedukacyjnej. Rozmawiali o wszystkim od wytrysków po miesiączkę. Ponieważ było to w latach 70., to chłopcy i dziewczyny byli wtedy wychowywani w przekonaniu, że kobiety nie lubią seksu a mężczyźni chcą tylko seksu i nie potrzebują miłości. Powiedział, że dzięki tym lekcjom upadły stereotypy i klasa zrozumiała, że oni są do siebie podobni, że wszyscy są seksualnymi istotami i że wszyscy potrzebują miłości. Że nie ma żadnej wojny płci a ludzie są z tej samej planety – z Ziemi.
Wierzę, że gdy będziemy czuć, że seks jest piękny i dobry, to mówienie i edukowanie o nim nie będzie skandalem. Tylko będzie tak naturalne jak to, że kwiaty kwitną. Gdy zaczynałam prowadzić portal seksualność kobiet w 2010 roku, fantazjowałam o tym, że żona premiera albo premierka tego kraju mówi na przykład, że lubi swoją waginę. I nadal jest traktowana serio.
Zapamiętałam ten skandal z posłanką, która powiedziała, że lubi seks (tak jak koń owies) i to stwierdzenie ją na lata ośmieszyło. Jako polityczka nie miała prawa wypowiadać się tak wprost o tym, że lubi seks i że jak jest zmęczona to nie ma orgazmu, ale go nie udaje. Tylko po prostu nie ma. Dzisiaj można o tym przeczytać jej notce biograficznej na Wikipedii – takie to było wydarzenie.
Więc chcę też takiej rewolucji, która sprawi, że gdyby na przykład Magdalena Biejat wygrała wybory i została prezydentką, i powiedziała publicznie, że lubi seks albo swoją waginę, to jej notowania by nie drgnęły. I nadal byłoby uważana za poważną osobę.
Tak samo jak za poważną osobę uważany był Andrzej Duda gdy w kampanii prezydenckiej mówił, cytuję: “to nie ludzie to ideologia”. Mówienie przykrych rzeczy o seksualności, negowanie seksualności, robienie z seksualności potwora, potwora gender, potwora homoseksualizmu, dziś nie przeszkadza politykom w karierze.
Więc chciałabym, aby ta rewolucja piękna sprawiła, że afirmowanie seksualności także nie będzie przeszkadzać politykom w karierze. Przeciwnie, będzie uważane za poważny wkład w nasz dobrostan, za potrzebne polityczne zaangażowanie pomagające młodym niedoświadczonym zrozumieć, że seks to piękno.
Donaldzie Tusku, wyjdziesz do młodych i powiesz im, żeby poczekali z filmami porno, aż dorosną? Bo warto zaczekać z oglądaniem, do momentu, aż zaczniemy własne życie seksualne i czegoś w nim doświadczymy, zamiast programować się na cudze scenariusze? Wyjdziesz, premierze? Dołączysz do rewolucji piękna?

Fotografia u góry: H. Kołucki.