Mężczyzna macho, kobieta cnotka niewydymka. Znacie to? Stereotypy wciąż funkcjonują w naszym życiu, i co więcej, mają się świetnie. Oto jeden z nich: facet jest zawsze chętny, a kobietę najczęściej boli głowa. Nie mam pojęci,a skąd to się wzięło, ale ten, co to wymyślił, chyba nie znał życia. Bo przecież jest zgoła inaczej.
Mówi się, że im człowiek starszy, tym mniejsza ochota na seks. Mówi się, że namiętność w czasie trwania związku opada, a zamienia się w intymność i zaangażowanie. Bzdura! Wiek nie ma z tym nic wspólnego. Znam 70-latków, którzy prowadzą bardzo satysfakcjonujące życie seksualne i znam dwudziestoparolatków, którzy życia seksualnego nie mają. I na tym chcę się skupić.
Mam 27 lat. Od 2 lat jestem w związku z mężczyzną w tym samym wieku. Ostatnio kochaliśmy się 7 miesięcy temu. Myślicie sobie, niemożliwe? A jednak. Uwielbiam seks i jest on dla mnie szalenie ważny w związku. Zresztą, zanim związałam się z obecnym partnerem, seks był jednym z ważniejszych elementów w moich związkach. Zawsze było go dużo, był spontaniczny, a na pewno satysfakcjonujący. Mam temperament, a moi wcześniejsi partnerzy świetnie się w tym odnajdywali.
No i w końcu stało się, zakochałam się, totalnie. Poznaliśmy się przez Internet. Początkowo byliśmy razem „na odległość”. Telefony, pikantne rozmowy co wieczór, opowieści, co się wydarzy jak już będzie obok, jak będzie mnie dotykał. Apetyt rósł w miarę jedzenia. Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, seks nie był rewelacyjny. Ale zrzuciłam to na stres, nową sytuację, na to, że dopiero musimy się dopasować. Później było lepiej. Spotykaliśmy się średnio co 2 miesiące. Na cały wspólny tydzień kochaliśmy się raz, może dwa. Było cudownie, bo byłam z mężczyzną, którego zaczynałam kochać. Coś mnie jednak niepokoiło, najczęściej seks inicjowałam ja. Postanowiłam z nim o tym porozmawiać, odpowiedział tylko, że ma trudny okres i przez zmęczenie odczuwa mniejszą ochotę na seks. W końcu postanowiliśmy razem zamieszkać. Nie mogłam się doczekać seksu o poranku, na pralce, pod prysznicem, w kuchni i w innych częściach mieszkania. Jakież było moje rozczarowanie..
Wprowadził się. Początkowo seks raz na dwa tygodnie. Moje ciało buzowało. Zakładałam seksowną bieliznę, wysyłałam sprośne smsy, kiedy był w pracy. Próbowałam wszystkiego, więc w końcu zaproponował mi, że przecież mogę pobawić się wibratorem. A ja już i tak nie nadążałam ładować mu baterii. Byłam totalnie zawiedziona. Ale przecież kochałam go. Nie miał ochoty? Trudno, usprawiedliwiałam go sama przed sobą. Zastanawiałam się, czy ze mną jest coś nie tak.
Każda próba rozmowy kończyła się kłótnią, bo on rozmawiać nie chciał. Więc dostosowałam się. Stłamsiłam w sobie potrzeby seksualne. Przestałam inicjować, prosić. Nawet nie chce mi się już seksu. On jest dla mnie dobry, wyrozumiały, mogę na niego liczyć. Ale jego potrzeby gdzieś zasnęły. Kiedyś niewyobrażalne było dla mnie , żeby będąc w związku, nie kochać się przez 7 miesięcy. A teraz sama to mam. I zaczynam się powoli z tego budzić. Zaczynam zdawać sobie sprawę, że mi to nie odpowiada. Trudno mi podjąć decyzję o rozstaniu, bo go kocham. Ale wiem, że jeśli dłużej to potrwa, to mogę nie wytrzymać. Że pozwolę sobie na kontakt z jakimś mężczyzną, którego iskra spowoduje cały wybuch mojej skrywanej namiętności. A wtedy zdradzę.
I teraz już wiem, że mój związek nie ma przyszłości. Moje potrzeby są cholernie ważne i nie chcę ich dłużej w sobie tłamsić. Mam prawo do przyjemności seksualnej!
Artykuł ukazał się w ramach gorącego konkursu. Ty też weź udział w konkursie i wygraj ekskluzywny gadżet erotyczny! Zabawa trwa do 13 lipca 2014.