Wewnętrzny język relacji – Mark Wollyn o traumie
“Wielu z nas najbardziej pragnie miłości i szczęśliwego związku. Często jednak sposób, w jaki miłość manifestuje się w rodzinach, sprawia, że to, jak kochamy, jest raczej dzieleniem się nieszczęściem lub powtarzaniem wzorców odziedziczonych po dziadkach i pradziadkach. W tym rozdziale przyjrzymy się nieuświadomionym lojalnościom i ukrytym dynamikom, które ograniczają naszą zdolność tworzenia dobrych związków.
Zadamy sobie jedno pytanie: Czy jesteśmy naprawdę gotowi przyjąć partnerkę lub partnera? Nie ma znaczenia, jak duży sukces osiągnęliśmy, jak doskonałe są nasze umiejętności komunikacyjne, na ilu warsztatach dla par byliśmy, czy jak dobrze udało się nam zrozumieć własne wzorce unikania intymności – tak długo jak więzi nas historia rodzinna, będziemy oddalać się od osób, które najbardziej kochamy, Będziemy nieświadomie powtarzać rodzinne wzorce niezaspokojenia, nieufności, gniewu, wycofywania się, odcinania się opuszczania lub bycia opuszczanym i będziemy winić partnera lub partnerkę za swoje nieszczęście, którego źródło znajduje się tak naprawdę poza nami.
Wiele problemów, które pojawiają się w związku, nie wynika tak naprawdę z niego. Ich źródła należy szukać w mechanizmach, które rządziły naszą rodziną, zanim jeszcze przyszliśmy na świat. Jeżeli na przykład kobieta umiera podczas porodu, kolejne pokolenia może zalać fala niewyjaśnionego lęku i bólu. Córki i wnuczki mogą obawiać się wyjść za mąż, ponieważ małżeństwo kojarzy się z posiadaniem dzieci, a dzieci wiążą się ze śmiercią. Być może będą twierdziły, że nie chcą mieć dzieci albo że nie poznały właściwego mężczyzny, czy że są zbyt zajęte, żeby się ustatkować. Jednak znajdujący się pod tymi deklaracjami wewnętrzny język opowiada zupełnie inną historię. Ich współbrzmiące z rodzinną historią wewnętrzne zdania będą brzmiały mniej więcej tak: Jeżeli wyjdę za mąż, stanie się coś potwornego. Mogę umrzeć. Moje dzieci będą żyły beze mnie. Będą zupełnie same”.
Skutki śmierci przy porodzie dotkną również synów i wnuków w tej rodzinie. Mogą się oni obawiać małżeństwa, ponieważ ich seksualność mogłaby doprowadzić do śmierci kobiety. Ich wewnętrzne zdania będą brzmiały na przykład tak: „Mógłbym kogoś skrzywdzić i to byłaby moja wina. Nigdy bym sobie tego nie wybaczył”. Podobne lęki kryją się w cieniu naszego życia i choć nie jesteśmy tego świadomi, są przyczyną licznych zachowań i wyborów, których dokonujemy lub nie dokonujemy.
Seth, mężczyzna, z którym kiedyś pracowałem, określał siebie jako „zabawiacza innych” i przerażała go myśl, że mógłby zrobić coś nie tak i rozczarować swoich bliskich. Obawiał się, że mogliby go wtedy odrzucić i zostawić. Bał się, że umrze samotny, pozbawiony bliskich. Ten lęk kazał mu godzić się na rzeczy, na które nie miał ochoty, i mówić nie zawsze to, co myślał. Często mówił „tak”, gdy myślał „nie”, a potem, ze złości na tych, którym starał się dogodzić, mówił „nie”, gdy myślał „tak”. Przez większość życia był nieautentyczny i winił żonę za to, że czuł się nieszczęśliwy. Odszedł od niej, żeby uwolnić się od tego wzorca postępowania, ale powtórzył go z kolejną partnerką. Dopiero gdy uświadomił sobie lęki, które stały za jego postępowaniem, udało mu się odnaleźć spokój w związku.
Dan i Nancy, para ludzi sukcesu, obydwoje koło pięćdziesiątki, wydawali się ludźmi spełnionymi. Dan był prezesem dużej instytucji finansowej, Nancy pracowała w administracji szpitala. Mieli trójkę dzieci, z których wszystkie skończyły college i dobrze radziły sobie w życiu. Teraz, kiedy dzieci opuściły dom, Dan i Nancy musieli zmierzyć się z faktem, że ich nadzieje na szczęśliwą emeryturę właśnie się rozwiały. Ich małżeństwo było nieszczęśliwe. „Nie uprawialiśmy seksu od sześciu lat”, powiedziała Nancy. „Żyjemy ze sobą jak obcy ludzie”. Dan przestał odczuwać pożądanie do Nancy wiele lat wcześniej, nie był jednak w stanie powiedzieć, kiedy dokładnie się to stało. Dan chciał pozostać w małżeństwie, jednak Nancy nie była wcale pewna. Wyczerpali już wszystkie drogi świeckiej i kościelnej terapii małżeńskiej.
Przyjrzyjmy się trudnościom Dana i Nancy w związku z perspektywy ich wewnętrznego języka.
Problem (wewnętrzna skarga)
Posłuchaj wewnętrznego języka, którym wyrażona jest skarga Nancy: „Czuję, że on się mną nie interesuje. Przez większość czasu jest oddalony. Nie dostaję od niego wystarczająco dużo uwagi i rzadko czuję, że jesteśmy blisko. Zawsze wydaje się bardziej zainteresowany dziećmi niż mną”.
Teraz posłuchajmy Dana: „Ona zawsze jest ze mnie niezadowolona. O wszystko mnie obwinia. Chce więcej, niż mogę dać”. Wzięte dosłownie, ich słowa odzwierciedlają dość typowy dla wielu małżeństw konflikt. Jednak gdy przyjrzeliśmy się im dokładniej, stworzyły mapę, która zaprowadziła nas do niezbadanych źródeł niezadowolenia. Mapy Dana i Nancy zaprowadziły nas prosto do tego, co było nierozwiązane w ich
systemach rodzinnych.
Żeby odnaleźć mapę wewnętrznego języka problemu w relacji, musimy wrócić do naszych czterech narzędzi i czterech pytań. A później wsłuchać się uważnie w to, co zostało powiedziane.
Pytania
- Wewnętrzna skarga: O co masz największy żal do swojego partnera/swojej partnerki? To pytanie jest jak linia startu. Informacje, które dzięki niemu zdobywamy, często prowadzą do niezałatwionych spraw, jakie mamy z jednym lub obydwojgiem rodziców. Te niezałatwione sprawy bardzo często projektujemy na partnerkę lub partnera. Zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn sprawdza się zasada: to, czego naszym zdaniem nie dostaliśmy od matki, to, co pozostaje nierozwiązane w naszej relacji z nią, często stanowi ramę, w której rozgrywa się nasza relacja z partnerem lub partnerką. Jeżeli doświadczaliśmy matki jako oddalonej lub odrzuciliśmy jej miłość, jest bardzo prawdopodobne, że będziemy się dystansować od miłości naszego partnera/partnerki.
- Wewnętrzny opis: Jakimi przymiotnikami lub zwrotami opisałabyś matkę i ojca? W ten sposób szukamy ukrytych lojalności i sposobów, których używamy, by dystansować się od matki i ojca. Tworząc listę słów, którymi opisujemy rodziców, docieramy do naszych najgłębszych uczuć. Znajdujemy tam dawne żale i oskarżenia, które wielu z nas nadal kieruje przeciwko rodzicom. Z tego samego zbiornika dziecięcych doświadczeń czerpiemy w sposób nieuświadomiony, gdy projektujemy swój wewnętrzny niepokój na partnera/partnerkę.
Wewnętrzne opisy często mają swoje źródło w sięgającym dzieciństwa poczuciu zdrady i niespełnienia. Być może czujemy, że rodzice nie dali nam wystarczająco dużo lub nie kochali nas tak, jak powinni. Gdy niesiemy w sobie takie obrazy i winimy rodziców za swoje niezadowolenie, szansa, że nasze związki będą dobre, jest niewielka. Widzimy partnera lub partnerkę przez pryzmat tamtych doświadczeń, z góry oczekując, że nas zdradzi i nie da nam miłości, której pragniemy.
- Wewnętrzne zdanie: Jaki jest twój największy lęk? Jaka jest najgorsza rzecz, która mogłaby ci się przydarzyć? Jak wiemy z rozdziału ósmego, odpowiedź na to pytanie staje się naszym wewnętrznym zdaniem, kluczowym lękiem, który bierze się z nieprzepracowanej traumy naszego dzieciństwa lub historii rodzinnej.
Do tej pory udało ci się już pewnie odkryć swoje wewnętrzne zdanie. Zastanów się, w jaki sposób twoje wewnętrzne zdanie ogranicza twoją relację? Jak wpływa na twoją zdolność oddania się partnerowi/partnerce? Czy potrafisz naprawdę się otworzyć, gdy jesteście razem? A może zamykasz się w obawie przed zranieniem? - Wewnętrzna trauma: Jakie tragiczne wydarzenie miało miejsce w twojej historii rodzinnej? To pytanie, jak widzieliśmy w poprzednich rozdziałach, pozwala nam zobaczyć, jak działa system rodzinny, i umożliwi zidentyfikowanie międzypokoleniowych wzorców, które wpływają na twoje związki. Problemy, których doświadczają pary, często mają źródło w historii ich rodzin. Cierpienie w małżeństwie i parze często sięga korzeniami kilku pokoleń wstecz, co można zrozumieć, studiując genogram. W odpowiedzi na każde pytanie wsłuchujemy się w dramatyczne i pełne emocji słowa, które do nas przychodzą. Trauma rodzinna często szuka ujścia w języku, który pełen jest wskazówek i kluczy prowadzących do jej źródła.
Teraz, kiedy mamy już strukturę, posłuchajmy wewnętrznego języka Dana i Nancy. Podczas pierwszych chwil trwania sesji udało im się wyrzucić z siebie całkiem dużo wzajemnych oskarżeń. Przyszedł czas na posłuchanie, jak mówią o swoich rodzicach.
Przymiotniki i frazy (wewnętrzny opis)
Nie zdając sobie z tego sprawy, Nancy opisała swoją matkę podobnymi słowami jak Dana: „Moja matka była emocjonalnie odległa. Nigdy nie czułam z nią bliskości. Nigdy nie mogłam się do niej zwrócić, kiedy czegoś potrzebowałam. Kiedy próbowałam, nie wiedziała, jak się mną zaopiekować”.
Niezałatwione sprawy Nancy z matką spadły prosto na Dana. Nie tylko niezałatwione sprawy Nancy z matką wpływały na jej relację z Danem. W rodzinie Nancy wszystkie kobiety były niezadowolone ze swoich mężów. „Moja matka była zawsze niezadowolona z ojca”, powiedziała Nancy. Ten wzorzec sięgał wcześniejszych pokoleń. Babcia Nancy mówiła o jej dziadku „ten zapijaczony sukinsyn”.
Wyobraź sobie, jaki wpływ miał ten opis na matkę Nancy. Dorastając w lojalności wobec babci, matka Nancy miała niewielką szansę być szczęśliwa z jej ojcem. Jak mogła dostać więcej niż matka? Nawet jeżeli byłaby szczęśliwa z mężem, jak mogłaby podzielić się tym z własną matką, która tyle wycierpiała ze swoim mężem? Zamiast tego nieświadomie powieliła wzorzec i była bardzo krytyczna wobec ojca Nancy.
Dan, z drugiej strony, opisał swoją matkę jako smutną i nerwową. Jako mały chłopiec czuł, że powinien się nią opiekować. „Strasznie mnie potrzebowała… za bardzo”, Dan przyjrzał się swoim opartym na kolanach dłoniom. „Mój ojciec był ciągle w pracy. Czułem, że muszę jej dać uwagę, której nie dostawała od niego”. Dan opisał, jak jego matkę kilka razy hospitalizowano z powodu ciężkiej depresji. Historia rodzinna wyjaśnia powody cierpienia jego matki. Babka Dana zmarła na zapalenie płuc, kiedy jego matka miała zaledwie dziesięć lat. Dziewczynka nie mogła sobie poradzić z tą stratą. Kolejne nieszczęście spotkało ją, gdy jako niemowlę zmarło najmłodsze z rodzeństwa Dana. Matka trafiła wtedy na sześć tygodni do szpitala i była leczona elektrowstrząsami. Dan miał wtedy dziesięć lat.
Dan, co oczywiście pogarszało sprawę, czuł się również daleko od ojca. Opisał go jako „słabego i nieudolnego”. „Ojciec nie potrafił zachowywać się wobec matki jak mężczyzna”. Opisał ojca, który był imigrantem z Ukrainy i robotnikiem, jako pochodzącego z niższej klasy społecznej niż matka. „Nie potrafił dorównać mężczyznom z jej rodziny, którzy byli wykształceni”. Surowość w ocenie ojca uniemożliwiła Danowi dobrą relację z nim. Gdy mężczyzna odrzuca ojca, mimowolnie dystansuje się od źródła własnej męskości. Mężczyzna, który szanuje i podziwia ojca, nie ma problemu ze swoją męską siłą i jest prawdopodobne, że odziedziczy cechy ojca. W związku może to oznaczać łatwość w komunikacji, przyjmowaniu odpowiedzialności i stabilność. Ta sama zasada sprawdza się u kobiet. Kobieta, która kocha i szanuje matkę, akceptuje swoją kobiecość i jest prawdopodobne, że będzie wprowadzała do związku to, co podziwia u swojej matki.
Dan miał jeszcze jeden powód, żeby dystansować się od ojca. Stał się powiernikiem matki i mimowolnie wkroczył na terytorium należące do ojca. Nie zrobił tego świadomie, ale jak wielu chłopców, którzy wyczuwają potrzeby matek, uznał, że musi się nią opiekować. Czuł, jak matka rozpogadza się, gdy okazywał jej troskę, i jak gaśnie, gdy w pobliżu znajdował się ojciec. Wiedząc, że matka wybiera jego, zaczął się czuć lepszy od ojca. Dan przejął także krytycyzm matki wobec ojca. Odrzucając ojca, Dan nie tylko odciął się od własnej męskiej siły, ale także zbudował fundamenty pod powtórzenie tego wzorca w swojej relacji z Nancy. Dan, tak jak ojciec, stał się „słabym i nieudolnym” mężem. Nancy również nie mogła znaleźć drogi do kobiecej siły swojej matki.
W jakimś momencie dzieciństwa Nancy postanowiła przestać zwracać się do matki po wsparcie. Opuściła dom rodzinny z przekonaniem, że nie dostała wystarczająco dużo, i winiła matkę za brak uwagi, której pragnęła. To niezadowolenie przekierowała później na Dana. W jej oczach on również nie zapewnił jej wystarczającego wsparcia. Dopóki wspólnie wychowywali dzieci, mogli łatwo koncentrować się na potrzebach rodziny. Jednak teraz, gdy dzieci się wyprowadziły, rzeczy wcześniej ukryte stanęły w pełnym świetle. Dan i Nancy ledwo mogli to znieść.
Dan opisał siebie jako „seksualnie martwego” w relacji do Nancy. „Zupełnie straciłem zainteresowanie seksem”, wyjaśnił. Gdy zbadał swoją wczesną relację z matką, szybko zrozumiał dlaczego. Zapewnianie matce opieki i pocieszenia nie było zadaniem dla dziecka. Nie można tego wymagać od małego chłopca. Nie mógł jej dać tego, czego potrzebowała. Nie mógł w pełni ukoić jej bólu. Dan czuł się przytłoczony i zalany jej miłością, a jej potrzeby zupełnie go przerastały.
Kiedy Dan skarżył się, że Nancy zbyt wiele od niego chce, tak naprawdę nie o Nancy mówił. Nieświadomie odnosił się do niezaspokojonych potrzeb swojej matki. Bliskość z Nancy zlała się Danowi ze zniewalającą bliskością, której doświadczył w dzieciństwie. Reagował oporem nawet na naturalne pragnienia i potrzeby Nancy. Chroniąc się przed tym, co odbierał jako lawinę roszczeń, Dan zamknął się na Nancy, automatycznie odmawiając spełnienia jej próśb, nawet wtedy, gdy tak naprawdę miał ochotę je spełnić.
Problemy Dana i Nancy były doskonale zsynchronizowane. Tak jakby spotkali się po to, żeby móc nawzajem się wyleczyć. Ludzie często nieświadomie wybierają partnerów, którzy uruchomią ich ból. W ten sposób mają szansę, żeby go zobaczyć, przyjąć i uleczyć. Jak doskonałe lustro, partner pozwala zobaczyć ukryte, niedokończone i niezałatwione sprawy drugiego.
Kto lepiej niż Dan mógł dostarczyć emocjonalnie odległą miłość, której potrzebowała Nancy, żeby załatwić niedokończone sprawy z matką? I kto lepiej niż Nancy pozwoliłby Danowi wrócić do doświadczenia niemożności zaspokojenia potrzeb, koniecznego, żeby mógł wyleczyć ranę w relacji z matką?
Najgorszy lęk (wewnętrzne zdanie)
Dan powiedział, że najbardziej w życiu boi się stracić Nancy. „Najbardziej boję się stracić osobę, którą najmocniej kocham. Boję się, że Nancy umrze albo mnie zostawi i będę musiał bez niej żyć”. W poprzednim pokoleniu echo tego wewnętrznego zdania łatwo usłyszeć w bólu matki Dana, która jako dziesięciolatka straciła matkę. Kolejny raz matka Dana doświadczyła „utraty osoby, którą się najmocniej kocha”, kiedy umarło jej nowo narodzone dziecko.
Te straty powracały w najsilniejszym lęku Dana. Choć strach zamieszkał w Danie, tak naprawdę to jego matka musiała poradzić sobie ze stratą najbliższych. Dan szybko zrozumiał, że jego wewnętrzne zdanie pochodzi od matki. Wydarzenia powtarzały się w kolejnych pokoleniach. Gdy Dan miał dziesięć lat, na sześć tygodni stracił matkę – „osobę, którą najmocniej kochał” – zabraną do szpitala z powodu tego, co lekarze nazwali „załamaniem nerwowym”. Wcześniej również zdarzały jej się epizody depresyjne i Dan pamiętał, że zupełnie tracił wtedy jej uwagę. Czuł się wówczas samotny i opuszczony.
Wewnętrzne zdanie Nancy również było starsze niż ona sama. „Znajdę się w pułapce fatalnego małżeństwa i będę się czuła zupełnie sama”. To zdanie pochodziło od jej babci, żony dziadka alkoholika winionego za niemal wszystko, co szło źle w rodzinie. Jeżeli moglibyśmy spojrzeć jeszcze jedno pokolenie wstecz, prawdopodobnie okazałoby się, że babcia Nancy miała trudną relację z własną matką, a owa prababcia również czuła się uwięziona w nieudanym małżeństwie. Niestety, nie mamy dostępu do informacji o losach pokoleń żyjących przed babcią Nancy. A pewnie w każdym z nich zobaczylibyśmy małą dziewczynkę, której brakowało poczucia bliskości z matką lub którą wychowywała para oddalonych od siebie rodziców.
Zrozumiawszy to, Nancy mogła powielić z Danem rodzinny wzór albo spróbować go uzdrowić. I właśnie to drugie gotowa była zrobić.
Rodzinna historia (wewnętrzna trauma) Na poziomie systemowym Dan powielił doświadczenie swojego ojca, czując się odcięty od swojej męskości w związku. Nancy zaś powtórzyła doświadczenie matki i babci, będąc „niezadowolona” ze swojego męża. Przyjrzyjmy się ich systemom rodzinnym.
Spojrzenie na całość
Jak pokazuje przypadek Dana i Nancy, konflikty w związkach mogą się zacząć, zanim potencjalny partner w ogóle pojawi się na horyzoncie.
Nancy zrozumiała, że to nie Dan był źródłem jej poczucia, że „za mało dostaje”. Zaczęło się ono dużo wcześniej i związane było z matką. Dan natomiast zobaczył, że to nie Nancy wywołała w nim poczucie, że kobieta „chce od niego zbyt wiele”. Początek tego uczucia również sięgał relacji z matką.
Nancy zrozumiała również, że żaden mężczyzna, który wszedłby do jej rodziny, nie zostałby doceniony przez kobiety. Dan stał się po prostu kolejnym w łańcuchu mężów, którzy budzili niezadowolenie. Gdy rozpoznali, że każde z nich wniosło do relacji swoje niepozałatwiane sprawy, zaklęcie straciło swoją moc, a chmura wzajemnych oskarżeń zaczęła się rozwiewać. Projekcje i oskarżenia, które przedtem kierowali przeciwko sobie, stały się teraz częścią rodzinnych historii. Gdy udało im się zobaczyć całość, przekonanie, że to partner jest wszystkiemu winny, zaczęło odpuszczać. Prawie natychmiast zobaczyli się nawzajem w innym świetle. Dan i Nancy odnaleźli uczucia, które sprawiły, że kiedyś zapragnęli być razem. Nie tylko zaczęli okazywać sobie więcej czułości i troski, ale także zaczęli się znowu ze sobą kochać.”
Fragment z książki „Nie zaczęło się od Ciebie”, Mark Wollyn, s. 218-230.
Niestety to prawda. Jestem również tego dowodem.