Nie lubię robić czegoś, czego nie umiem – a że seksu nauczyć się w pojedynkę trudno, więc nie chciałam próbować niczego, co nie mieściło się w schemacie. Seks zaczął mnie nudzić, a że im człowiek starszy, tym trudniej mu się było przyznać, że czegoś się nie robiło, że się czegoś boi, że to dla niego nowość.
http://vocailnicka.pl/wp-content/uploads/2017/12/pm_pic_4.jpg
Romantyczna kochanka
Ostatnio miałam okazję czytać książkę Lwa Starowicza o naszej seksualności. Było tam jedno zdanie, które mnie uderzyło: że kobieta, która rozpoczyna współżycie, powinna to robić z doświadczonym facetem. Uśmiałam się – no bo jak to? – przecież odkrywanie seksu wspólnie jest najfajniejsze. Doświadczony to znaczy, że miał przede mną sto panienek, z którymi robił to, co mu podpowiadała wyobraźnia – ja nie chciałam być jedną ze stu, tylko tą wyjątkową. Romantyczna idealistka, która wierzyła, że seks i wszystko, co z nim związane, przychodzi naturalnie i że po prostu stanie się świetną kochanką ot tak.
Przez kilka lat żyłam w głębokiej nieświadomości, że do seksu wystarczą tylko dobre chęci. Wiem, że nie powinno się obgadywać swoich byłych – ale jak tak patrzę w przeszłość, to widzę, że przez nich moje życie seksualne było nudne i bez polotu. Trochę niezdarne, ot tak traktowane książkowo i klasycznie. Niestety, muszę się przyznać, że byłam trochę egoistką, bo skupiałam się tylko na tym, czego ja chcę, a jeśli czegoś nie chciałam, to tego nie robiłam – bo tak! – urodziłam się uparta i tak mi zostało do dzisiaj.
Nie robię, bo „nie lubię”
Nie lubię robić czegoś, czego nie umiem – a że seksu nauczyć się w pojedynkę trudno, więc nie chciałam próbować niczego, co nie mieściło się w schemacie. Perfekcjonistka ze słomianym zapałem – chciałaby być najlepsza we wszystkim, co robi, a jak nie jest, to to rzuca i zajmuje się czymś innym. I tak było z seksem – zaczął mnie nudzić, a że im człowiek starszy, tym trudniej mu się było przyznać, że czegoś się nie robiło, że się czegoś boi, że to dla niego nowość. A zamiast się przyznać, po prostu mówiłam, że nie chcę tego lub to jest nudne i da się bez tego żyć. I tak wpadłam w spiralę głupiego ego – z jednej strony nie chciałam się przyznać, że tego nie robiłam, a z drugiej strasznie chciałam tego spróbować. A na dokładkę jeszcze mówiłam, że nigdy tego nie zrobię, bo to jest ohydne i jak można to robić. Byłam jedną z tych kobiet, co kochały seks oralny, ale tylko w jedną stronę – on mi tak – ja jemu – nigdy za żadne skarby!
Ale wina leży po obu stronach – nie wiem jak was, ale mnie irytują pytania – czy mogę cię pocałować, czy wolniej, szybciej, czy mogę zrobić to i tamto – cholera, jeśli facet nie jest w stanie zaryzykować (w najgorszym wypadku dostanie w twarz), to niech spada. Ja zawsze trafiałam na facetów, którzy nie wykazywali inicjatywy – tylko ciągle pytali, a ja grzecznie odpowiadałam „nie” – a oni dżentelmeni – zawsze moje słowo szanowali – i za przeproszeniem – to teraz mam ochotę ich za to walnąć w łeb.
Seks zaczyna się po 30-tce?
I tak dopiero po 30-tce odkrywam świat seksu.
Już na tyle mocno tkwiła we mnie ta chęć spróbowania tych wszystkich fajnych rzeczy, które są w seksie, że wybrałam doświadczonego faceta i powiedziałam mu prawdę, że tego nie umiem i chcę, żeby wprowadził mnie w ten świat. Nie wiem, czy facetów to kręci czy przeraża. Z jednej strony to super, że nareszcie to ja coś robię, a nie tylko leżę i jęczę, ale z drugiej przeraża mnie fakt, że on miał tyle kobiet przede mną. No i co on właściwie robi ze mną? Mógłby mieć każdą, która da mu rozkosz, ale męczy się ze mną (ale chyba jakbym mu się nie podobała, to by nie spał ze mną – a może wykorzystuje okazję?). A od niego wymagam (bo doświadczony), żeby sam się domyślał i wiedział, co dla mnie jest dobre.
Najgorsze jest to, że im bardziej się staram, tym bardziej się spinam, i nic nie wychodzi. Facetom wydaje się, że tylko oni boją się, czy się sprawdzą, a ja tak cholernie chciałabym mężczyznę uszczęśliwić, że seks stał się dla mnie jakąś próbą sił i zapominam, że to bliskość w nim jest tak najważniejsza. Nadal mam problemy z mówieniem, czego chcę, wprost – no bo łatwiej jest mówić na około.
Dochodzę do wniosku, że my, kobiety, za dużo myślimy i chcemy, by facet się domyślił, czego chcemy, by prawił nam komplementy. Mój się przyznał, że on rzadko chwali, mówi komplementy i to mnie irytuje, bo chciałabym usłyszeć – że jestem wspaniała, że uwielbia moje piersi. Nieraz brak tych słów sprawia, że zastanawiam się, czy ja go w ogóle kręcę.
Czasem czuje się jak jakaś zacofana dziewica, gdy on mnie poucza, jak to robić (wiem, że żartuje – ale czasem to boli – bo czuje się jakbym była jakaś beznadziejna – słowa czasem bardziej ranią niż czyny, bo mocno zapadają w pamięć, wbijają się do głowy).
Jeszcze rok temu zarzekałam się, że nigdy nie zrobię facetowi loda – teraz jak widzę mojego faceta, to mam okazję przycisnąć go do ściany, zdjąć spodnie i dać mu rozkosz – ale powstrzymuje mnie fakt, że pewnie nie wyjdzie, że mu nie stanie itd. I tak wszystkie fajne pomysły pozostają w mojej wyobraźni.
No chyba że to on wpadnie na taki genialny pomysł – bo gdy rozmawiam z koleżankami, to czuję, że my tak naprawdę lubimy takich macho, badboyów. Mnie by to nie przeszkadzało od czasu do czasu być jego niewolnicą – problem w tym, że boję się, że facet zbyt mocno wejdzie w rolę i że sama poczuję się jak bezwartościowy przedmiot. Czy naprawdę ja tylko mam takie problemy, czy wy też je macie? Czy naprawdę jako 20-latki robiłyście wszystko w łóżku i byłyście mistrzyniami w robieniu loda, świat seksu nie miał przed wami tajemnic? – bo ja czasem czuję się jakbym była sama na tym świecie.
Po raz pierwszy czuję się świetnie w swoim ciele – mogłabym chodzić nago po mieszkaniu, kochać się w każdym miejscu, chcę, żeby on mnie oglądał, pieścił mnie, całował, ale nie traktował jako celu – przelecieć, zasnąć odwrócony plecami. Wiem, jak teraz się czuli moi byli, bo ja podobnie się zachowywałam – ale ile można odpokutowywać swoje grzechy?
Muszę coś zmienić – może mi podpowiecie, bo niedługo seks stanie się dla mnie jakąś masakrą. To, że wcześniej nie próbowałam wielu rzeczy, nie znaczy, że jestem beznadziejna i już się tego nie nauczę. Może to go przerosło, że robię z nim wiele rzeczy pierwszy raz, a może to ja przesadzam i szukam dziury w całym? Czy seks dzieli się na etapy 20 lat – nauka, 30 – znakomita kochanka, a 40 – emerytura? Czy wszystko trzeba robić po kolei???
Tekst ukazał się w ramach czerwcowego konkursu z króliczkiem.