Partnerka leży i patrzy w sufit, nie wykazując żadnej namiętności? Cóż, setki lat zmuszania kobiet do podległości i posłuszeństwa przyniosły efekt. Dzisiejsze twierdzenia, że kobiety nie powinny domagać się równego traktowania i równouprawnienia jeszcze ten efekt podkręca. Skoro kobieta wie, że nie zasługuje na równość, skoro nie jest dla mężczyzny partnerką – nie jest tą partnerką także w łóżku.
Pretensje za kobiecą bierność w seksie należałoby zgłaszać głównie do kościoła, Korwina i Trumpa, bo to oni w ostatnich latach byli nośnikami tej archaicznej narracji o “naturalnej nierówności i podporządkowaniu kobiet.”
Nasza seksualność nie dzieje się w próżni. Mężczyźni do łóżka zabierają swój patriarchalny “gender trouble”. Kobiety też. Nierówność w życiu powoduje nierówności w łóżku.
Właśnie kończę pisać pierwszą wersję książki o mężczyznach. To właśnie z niej jej ten cytat. Dużo, dużo czasu poświęciłam męskim troskom, strachom, pragnieniom. Moja szamańska przyjaciółka mówi, że to praca uzdrawiająca. A ja, że bardzo polityczna.
Bo to polityka, świat zewnętrzny, mocno wpływa na to, jacy jesteśmy w łóżku.
Wiesz, co zauważyłam? Mężczyźni w wieku około 50+, 40+ mówią mi o związkach i seksie partnerskim.
Ci 20+ o uległości i dominacji. Czy w ogóle znają pojęcie partnerstwa, wychowani na Korwinie, Dudzie, Tate’cie, Konfiarzach itp.?
Ostatnio koleżanka mi referowała rozmowę z młodymi dziewczynami, takimi 18+, które są wielkimi zwolenniczkami konfy i „tradycyjnego” podziału ról. One chciałyby – na wzór żony Mentzena – zajmować się domem, gdy mąż przynosi pieniądze. Dlaczego? Bo żyją w bajce! W bajce, w której nie ma chorób, zdrad, kłótni i rozwodów.
W serialu „Matki pingwinów” jest scena kłótni, kiedy pan domu buntuje się przeciwko swojej „tradycyjnej” roli:
I wiesz co? Ja rozumiem mężczyzn wściekłych na to, że mają harować na swoje „księżniczki”. Ale nie rozumiem mężczyzn, którzy są wściekli, a jednocześnie popierają ten system, wychwalając Trumpa, Korwina, głosując na Konfederację czy Nawrockiego z PiSu.
Albo chcą równości – w życiu i w łóżku i popierają politykę równości.
Albo niech głosują na Konfederację i PiS i grzecznie zarabiają na swoją „księżniczkę” i wszystkie jej zachcianki, i nie narzekają, że jest bierna w łóżku, bo sami taki „tradycyjny” układ poparli.
Nasze wybory polityczne mają wpływ na wszystkie sfery naszego życia. I na przyszłe pokolenia.
W 1993 roku rząd Suchockiej zbanował prawo do aborcji. Więc kolejne pokolenia uprawiały seks pełen lęku o ciążę.
Rząd PiSu zabrał pieniądze na invitro – więc wiele par nie mogło mieć wtedy dzieci (jak ich nie było stać).
Duda zablokował antykoncepcję awaryjną i znów dostanie pigułki po jest wyzwaniem.
Teraz kandydatem na prezydenta PiSu jest Karol Nawrocki – prawdziwy patus, i absolutny przeciwnik praw kobiet, zwierząt i w ogóle wszystkich słabszych. Okradł człowieka z kawalerki, zarabiał na sutenerstwie, z kibolami lał się na ustawkach i uważa to za rodzaj „sportu”. A jednak ma wielkie poparcie wśród tych samych mężczyzn, którzy pewnie chcieliby, aby w łóżku czekała na nich lubieżna kocica.
Tylko, halo, jeśli Nawrocki całuje pierścień biskupa, składa hołd Mentzenowi i chodzi na pasku u Kaczyńskiego, to cała jego polityka będzie ultrakonserwatywna, antypartnerska, antykobieca, antyrównościowa. Po 5 czy 10 latach jego rządów nie będzie żadnej „kocicy w łóżku”, bo wszystkie kocice albo wyjadą na Zachód, albo staną się udręczonymi życiem matkami-Polkami.