Już nie wierzę w księcia z bajki ani w nikogo, kto mnie zbawi. Czuję się lżej. Spotykam się z facetami i nie traktuję ich jako „tych jedynych”.
Ona go kocha i nie widzi nic innego oprócz niego, a on jakoś za bardzo w niej nie jest zakochany, rozgląda się na boki i ślubu kategorycznie odmawia, bo to uwiązanie. Miał już wiele kochanek, poszalał. Był i jest niczym zwierzę. I cały czas jest nienasycony.
Ona go kocha, a on to wykorzystuje. Zdradza ją w klubie, na uczelni, w pracy. Jego umysł zaprząta tylko seks. Jego członek zawładnął nim całkowicie. A ona udaje, że tego nie widzi. Zgadza się na to, bo go kocha. To ten jedyny – powtarza jak mantrę. Musze być z nim – dodaje. Nie wytrzymam bez niego ani chwili. Oszaleję – mówi mi płaczem – przecież nie potrafię być sama. Bez faceta nie istnieję.
Mit tego jedynego naprawdę krzywdzi. Zagubiona dziewczynka myśli, że jak spotka na swojej drodze miłego, przystojnego faceta, to trzeba się rzucić w wir miłości. I do tego ona musi być czystą, niewinną dziewicą, grzeczną, potulną. A on może sobie poswawolić, bo to jest normalne u facetów.
O nie, ja się w to nie bawię.
Już nie wierzę w księcia z bajki ani w nikogo, kto mnie zbawi.
Kto to tak w ogóle wymyślił, by trzymać kobietę w takiej pułapce moralności?
Kościół, rodzina.
Od zawsze wmawiano mi, że seks to zło. Odczuwałam popęd, ale czułam, że to brzydkie, nieczyste i zakazane. Jestem już dorosła, ale nadal jest we mnie coś z tej zalęknionej dziewczynki. „To” można robić tylko z jednym chłopakiem i w dodatku trzeba go kochać,bo inaczej to grzech! Musisz być z tym jedynym już na zawsze, kochać go, być dobrą i świętą kobietą i seks tylko z nim.
A on jest tylko facetem i ma prawo się wyszaleć – trochę cię pozdradza a potem weźmiecie piękny ślub. Musisz być wspaniałą żoną i przymykać oko na to, że ogląda się za innymi i czasami zdarzy mu się skok w bok. A ty musisz go kochać! Musisz być z nim na zawsze. Ta miłość jest taka piękna, czyż nie?
Kobiety uwikłane w związki takie jak ten opisany na początku to, moim zdaniem, ofiary mitu „tego jedynego”. Będą go usprawiedliwiać i wybielać.
Ale we mnie coś się buntuje, coś się zmieniło. Nie zgadzam się na to. Ja tak nie zrobię.
Pozwoliłam sobie zobaczyć seks jako seks, a nie piekielny grzech. Przestałam się go bać. Przestałam mieć opory. Przestałam hamować swoją seksualność. Przestałam wierzyć w księcia. Otworzyłam oczy na prawdę. To czas na seks bez miłości i bez księcia, który nie istnieje. Nie muszę na nikogo wyjątkowego czekać. Jestem szczęśliwa, jestem dopełnieniem siebie i nie potrzebuje swojej „drugiej połówki”!
Czuję się lżej. Mam ochotę na seks, bo jestem istotą seksualną. Odczuwam potrzebę seksu i już tego nie wypieram. Kupiłam sobie wibrator, spotykam się z facetami i nie traktuję ich jako „tych jedynych”.
Artykuł ukazał się w ramach konkursu Książki i seks. Nadeślij swój artykuł do 20.03.2015 i weź udział w konkursie.