W ostatnim czasie temat aborcji powrócił. Na szczęście! Jak długo można udawać, że problem nie istnieje? Ani chwili dłużej. Dlatego też przeklejam Wam dwa listy napisane przez Czytelniczki Wysokich Obcasów.
Urodziłam drugie dziecko. Długo przygotowywałam się do ciąży. Przebadana, zdrowa jak rydz, szczęśliwa patrzyłam na dwie kreski. Po kilku tygodniach szczęścia było mniej. Ciąża zagrożona, kilkutygodniowe pobyty w szpitalu. I poród w 28. tygodniu. Kilka tygodni w inkubatorze i słowa lekarza: 'Syn będzie niepełnosprawny’. Wiedziałam o ryzyku wcześniej. Nie musiałam myśleć o aborcji. Wystarczyłoby, że przestałabym walczyć o ciążę. Ot, tyle. Ale to była moja świadoma decyzja. Moja, nie rządu, nie pani ze sklepu czy lekarza katolika.
Po wyjściu ze szpitala długa lista specjalistów, do których trzeba się udać. Pilnie – na NFZ – niemożliwe. Do poradni wcześniaków – dwa miesiące czekania, do kardiologa, neurologa, chirurga – pół roku, USG – kilka tygodni. Pediatra w osiedlowym ośrodku jest bardziej przerażony wcześniactwem niż ja. Zostają lekarze prywatni.
Jestem szczęściarą. Mieszkam w mieście z dobrym (prywatnym!) zapleczem medycznym. Nieźle zarabiam, mam wsparcie męża i rodziny. Stać mnie – przynajmniej na razie. Kosztem wakacji, nowego ciucha czy zabawki dla starszego dziecka, ale stać mnie. Ale na turnus rehabilitacyjny już nie. Na to, by podać dziecku ogólnie dostępne w Europie lekarstwo chroniące wcześniaki przed wirusem RSV (koszt kilku tysięcy złotych miesięcznie przez pięć miesięcy w roku), już też nie. Ale i tak jestem szczęściarą.
Poznałam kobiety, które zostały pozostawione ze swoimi wcześniakami same sobie. Zarabiają po 1500 złotych. Nie stać ich na prywatnych lekarzy. Wiedzą, że bez opieki medycznej szanse na lepsze życie ich dzieci maleją. Niewydolne państwo niczego im zaoferować nie jest w stanie. Nie wiedzą, czy następnej ciąży by nie usunęły. Szczególnie jeśli byłyby wady wrodzone. Ja też nie wiem. I nie dlatego, że jesteśmy złymi ludźmi, nieodpowiedzialnymi 'puszczalskimi’, bez serca. Dlatego że wiemy, że dwójce niepełnosprawnych dzieci nie jesteśmy w stanie zapewnić potrzebnego minimum. Dlatego że wiemy, że nikt się nie rwie do pomocy, a do oceniania każdy. Dlatego że widziałyśmy w szpitalu pozostawione niepełnosprawne dzieci i wiemy, że szanse na adopcję mają żadne. Dlatego że znamy dramat matki bojącej się codziennie śmierci dziecka. Dlatego że widziałyśmy cierpienie dziecka i ból rodziców po jego śmierci. Widziałyśmy maleństwa, które doznały tylko cierpienia. Nawet przytulić się do matki mogły dopiero po śmierci. A wszystko w imię spokojnego sumienia lekarza.
Dlatego chcemy mieć prawo wyboru! Wszystkim, którzy chcą nam je zabrać, proponuję zacząć zmiany od siebie. Może co miesiąc oddać 10 procent swoich dochodów na jakieś chore dziecko? Albo znaleźć rodzinę z niepełnosprawnym dzieckiem i pomóc – pójść na spacer, przewinąć, nakarmić. Może okaże się, że 'jakoś to będzie’ nie znaczy wcale, że będzie dobrze. Warto poznać, zanim się oceni.
Kocham moje dzieci. Naiwnie wierzę, że poradzimy sobie z chorobą i mój syn będzie samodzielny. Wiem jednak, że gdyby zagrożone było moje życie, małego by nie było dziś z nami. Nie dlatego, że jestem egoistką. Dlatego że bardzo kocham również mojego starszego syna. Dla niektórych tylko tyle, dla mnie aż tyle. Nie jestem za aborcją. Jestem za prawem do trudnych decyzji. I nikt, szczególnie jeśli nie musiał ich nigdy podjąć, nie powinien mi tego prawa odbierać i mnie oceniać.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,10462904,Spokojne_sumienie_narodu.html
Ostatnio w „Gazecie” pojawiło się kilka artykułów na temat aborcji. Jestem chrześcijanką i mam jasno określone poglądy moralne: białe jest białe a czarne – czarne. Czy Państwo ze swoim nieudolnym egzekwowaniem prawa może wpłynąć, że aborcji będzie mniej? Szczerze wątpię!
Mam 35 lat. Prowadzę własną firmę, mam cudowną rodzinę. Ogromne problemy z tarczycą. Pani endokrynolog powiedziała mi jasno: leki są ustawione właściwie – lepiej nie można. Część wyników jest w porządku, ale jeśli chcę zajść w ciążę, to może być problem z jej utrzymaniem. Odstawiłam antykoncepcję.
W zeszłym roku poznałam bardzo miłego faceta. Wszystko wskazywało na to, że uda nam się zbudować dobry związek. Ale zaszłam w ciążę. Ot tak wpadka! Pierwsze pytanie po moim oznajmieniu „jestem w ciąży” brzmiało: „czy chcę urodzić dziecko”? Moja odpowiedź była twierdząca. Oczywiście, że chcę urodzić moje dziecko! Na początku ojciec mojego dziecka nawet mi się oświadczył i wyraził chęć bycia ze mną. Z czasem jednak kobieta w ciąży okazuje się nudnym kompanem do życia. Więc zrobił mi dość spektakularną awanturę i wyprowadził się ode mnie. Bo dziecko to moja wina!
Dlaczego o tym piszę? Bo wszyscy mówią, że aborcja to decyzja kobiety. Kobiety usuwają ciążę! Wszystkiemu winne są kobiety! Ale chwila: kobieta sama nie zachodzi w ciążę! Ojciec mojego dziecka wyraźnie liczył na to, że zmusi mnie do aborcji. Po awanturze przyszedł z bukietem kwiatów, przeprosinami i kopertą z 1000 zł! Dziś po zakończeniu tej znajomości myślę sobie, że te pieniądze były właśnie na aborcję, tylko ja nie byłam domyślna! Ale JA miałam to zrobić!
Panowie Posłowie, Panowie Księża, Biskupi: do spłodzenia dziecka potrzebne są dwie komórki: jajowa kobiety i plemnikowa mężczyzny. A może należy więcej mówić o tym, żeby faceci, idąc z kobietą od łóżka, brali na siebie odpowiedzialność za chwilę przyjemności? I przede wszystkim nie zmuszali jej do aborcji!
Mam silną pozycję społeczną, nikomu nie muszę się tłumaczyć, że jestem w ciąży, stać mnie na utrzymanie siebie i dziecka, mam ogromne wsparcie ze strony najbliższej rodziny i moich kochanych Przyjaciół. Narodziny mojego dziecka, mam nadzieję, będą najszczęśliwszym wydarzeniem w moim życiu. Co mają zrobić kobiety, które zostają same, pracują w korporacji, mieszkają w wynajętym pokoju w dużym mieście a rodzice/rodzina w małej miejscowości gdzieś np. na Podlasiu i są praktykującym katolikami? Panna z dzieckiem? Skandal! Rodzina wyklnie, bo co sobie ludzie pomyślą! Dziecko bez ślubu? Ksiądz nie ochrzci! I nie ważne, że Ksiądz ma dzieci.
Panowie, aborcji dokonujecie wy, pozostawiając kobiety same!
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,10019723,Panowie__to_wy_dokonujecie_aborcji___list.html