Lidka
Opowiadanie na faktach onirycznych.
Był piątek, późny wieczór. Moja podroż wciąż trwała, ale przewidywałam, że wkrótce dotrę do Ziemi. Wypełniłam już wszystkie obowiązki i po całym dniu pracy zapragnęłam się zrelaksować. Wnętrze statku lśniło miękką czernią, w której świeciły się tylko małe diody sygnalizujące moduły i kody kapsuł. Po chwili zastanowienia wybrałam moduł REx, kapsuła ZOmax+2 i weszłam do środka. Klapa zatrzasnęła się cicho, po czym kapsuła powoli przestawiła się do poziomu. Na wysokości twarzy błysnął panel z numerami programów. Nieco bezwiednie wcisnęłam czwórkę. Ułożyłam się w miękkich poduszkach i powoli zapadałam w półsen. Nie przygotowywałam się na jakieś specjalne doznania, pozwoliłam ponieść się instynktowi. Wkrótce poczułam czyjąś obecność. Powoli zaczynał istnieć ktoś w mroku. Rozpoznałam KA. Łagodny i delikatny, wyłaniający się w niemym skupieniu naprzeciwko mnie. Wydawał się być lekko zawstydzony, ale nie byłam do końca tego pewna. Między nami zaczęły płynąć miłe fale. Poczułam moje serce, a potem jego. Nadawały ten sam sygnał. To było bardzo dziwne, bo nie było w tym ani cienia wahania. Nie musiałam o nic pytać, nie miałam żadnych wątpliwości. Pulsował czysty, silny, szczery przekaz: “Odpręż się”.
Było mi bardzo przyjemnie, leniwie i błogo. Maksymalna ulga. KA był jak łagodne opatulanie czułością. Bardzo mi to odpowiadało, po tym jak prawie zawsze wybierałam dwójkę, program Wulkanicznych Transformacji. Wielokrotnie przechodziłam przez wszystkie levele zadręczeń i umartwień, pragnąc je dogłębnie zbadać. Maksymalne natężenia i przepięcia, potem neutralizowanie ekstremów, normalizacja systemu. Ekstrapolacja śmierci i anatomia ekstazy. Teraz bujałam się w przestrzeni, jak biały, lekko wirujący puch, poruszany łagodnymi, miłymi dmuchnięciami. Po lewej stronie coś zaiskrzyło. Neutralne zarejestrowanie nowej obecności. Rozpoznałam ER3, stałego współtowarzysza w mojej podroży. Nie spodziewałam się go w takiej chwili. W sumie wybrałam program 2+ wiec nie powinnam być zaskoczona. Elektryczna iskra z informacją “Kto to jest i co robi? Skąd się wziął?” Pytanie pozbawione wyrzutu. “Chcieliśmy” – odczytał. ER3 postanowił się podłączyć. Szybko dotknął mnie sobą, sprawdzając czy wszystko w porządku. Błyskawiczny przepływ danych, to lubię. Wyczułam zadowolenie. Słodki obrońca, uwielbiam go. Potem jego zainteresowanie przeskoczyło na KA. Dwóch graczy na tym samym organicznym ekranie. Ja byłam łączniczką. Zaczęli wymieniać się danymi poprzez moją strukturę. Wnioskowanie hybrydowe. Programowali na nowo pole zasady porządkującej wszechświat. Nadpisywali kod i uzupełniali braki, wykorzystując algorytm Lanczosa. ER3 wysyłał przekaz jak być pewnym, zdecydowanym i nieugiętym, KA uczył pokory, ufności i łagodności. Bloki danych spadały jak jarzące klocki z Tetrisa. Z chwilą ułożenia się na końcu w linię obydwaj lekko unosili się na fali orgazmicznego spełnienia. Pełna zgodność, synchronizacja pola. Miłość w standardzie 1 0 1. Postanowiłam ich zostawić samych. Włączyłam tryb “Łagodne wyciszanie”. Kiedy otworzyłam oczy, kapsuła z sykiem odchyliła klapę. Wypełzłam z niej nieco odrętwiała i popatrzyłam przez iluminator. Ziemia jaśniała jasnobłękitnym blaskiem na tle ciemnogranatowej powierzchni kosmosu. Usiadłam na fotelu i przyglądałam się jej z miłością.