Z domu bym go nie wyrzuciła. No bo gdzie by miał pójść? – mówi matka molestowanej dziewczynki.
No właśnie. Dokąd miałby pójść ojciec-sprawa przemocy? Może do więzienia?
“Rzeczy niezbędne” to jeden z lepszych polskich filmów, jaki widziałam od lat. Jest filmowy – ma piękne kadry i świetną muzykę. Gdy dowiedziałam się, o czym on jest (o przemocy seksualnej), od razu uznałam, że na niego nie pójdę. Osobiście potrzebuję komedii i śmiechu. Ale lubię też dobre kino. I to mnie przekonało, żeby zobaczyć zwiastun, z którego wynikało, że jest o dochodzeniu prawdy, o kobietach, które znalazły siłę, żeby tę prawdę ujawnić.
Zacznijmy od bohaterek: korespondentka wojenna Ada i ujawniająca zbrodnie swojego ojca Roksana – jak często mamy do czynienia z takim duetem i takim tematem? Potem fabuła: owa korespondentka, zaprawiona na wojnach, ma pomóc wydobyć z matki Roksany prawdę o dzieciństwie córki. Kolejno: smaczki. Czy Aga pomogłaby Roksanie, gdyby nie to, że zaawansowana ciąża “uwięziła” ją w Niemczech u boku partnera? Czy pracowałaby na wojnach, gdyby nie to, że jako nastolatka została z korzeniami wyrwana z kraju i straciła matkę? I dodatkowo – zakończenie, jak dla mnie pozytywne, optymistyczne. To właśnie w tej scenie na samym końcu filmu widzę najbardziej promienną twarz Ady, granej przez Dominikę Domińczyk. Tak więc po seansie dobrego, ale i nielekkiego filmu, wychodzę z kina z nadzieją. I myślę: jaki ten film był wyważony! Jaki dobry, jaki równy. Miło tematyki, oglądałam go z przyjemnością.
Uwaga, zdradzam fabułę!
Gdy myślę o “Rzeczach niezbędnych”, przypomina mi się “Volver”. W filmie “Volver” jest scena, w której kobieta zabija swojego partnera, gdy zauważa, że molestuje on jej córkę. Scena jest bardzo odświeżająca, bo pokazuje matkę nieuwikłaną w kłamstwa patriarchalnego świata, w którym to mężczyzna – jako silniejszy i posiadający władzę – narzuca swoją wersję wydarzeń.
W “Rzeczach niezbędnych” matka utrzymuje, że nie wiedziała, ale dorosła już córka doskonale pamięta, że matka wiedziała i nie reagowała. A sama fabuła poprowadzona jest tak, żebyśmy i my jako widzowie wątpili w to, czy to molestowanie kiedykolwiek miało miejsce, chociaż jedna z pierwszych scen filmu właśnie je pokazuje. I przerażenie w oczach dziecka, które ma robić to, co tatuś kazał.
Roksana, ocalała z przemocy seksualnej w dzieciństwie, niekoniecznie jest postacią, którą chce się lubić. To raczej jej koleżanka, Ada, jest tą, która zyskuje sympatię widza. Ada jest spokojna, rzetelna, przewidywalna. I chociaż jej życie prywatne jest zagmatwane, bo będąc korespondentką wojenną, przez lata żyła na krawędzi, na adrenalinie i teraz na nowo musi sobie poukładać życie, będąc w zaawansowanej ciąży z wpadki, to nadal przy Roksanie wydaje się oazą spokoju i bezpieczną przystanią.
Podczas, gdy Ada próbuje osiąść i wraz z partnerem, również doświadczonym wojną, stworzyć rodzinę, Roksana chce skłonić matkę do mówienia. Chce, aby przyznała, że ukrywała przemoc i może stanęła po stronie córki, z której dotychczas robiła osobę niezrównoważoną i niewiarygodną. Jak słabo idzie to matce, kobiecie wiekowej i wdowie, widać w scenie, w której na pytanie, co by zrobiła, gdy wiedziała, odpowiada, że Roksana też nie jest święta i zdradza męża. Dla jej matki pedofia w rodzinie i zdrada małżeńska to ten sam kaliber. I skoro teraz Roksana ma kochanka, to jakby usprawiedliwia jej ojca, który 35 lat wcześniej ją molestował.
Ten film podejmuje chyba jeden z najbardziej palących tematów – to, dlaczego przemoc trwa, chociaż mogłaby się skończyć. Ostatnio czytałam artykuł Artura Nowaka o przemocowych i autodestrukcyjnych praktykach księży. Jeden z tych księży przywiózł na parafię młodego chłopaka, który przez lata uchodził za jego bratanka. Dopiero po latach okazało się, że nie są spokrewnieni, i że chłopiec poniekąd został oddany w seksualną niewolę. Ten reportaż przypominał mi się, gdy oglądałam film i widziałam zachowanie matki-współwinnej. Ile osób mogłoby się zidentyfikować z Roksaną, a ile z jej matką? Jak wielkie tabu nadal zamyka usta osobom, które widzą i tym, które są krzywdzone? Ta historia pokazuje też, że jeśli dziecko nie może doprosić się sprawiedliwości u dorosłych, którzy ignorują jego mękę, to potem może o tym po prostu zapomnieć – tak samo, jak na 15 lat zapomniała Roksana. Jeśli ona nie pamięta, a jej matka wypiera, zbrodnia znika. Roksanie nie stała się żadna krzywda i nie jest ona straumatyzowana, tylko “dziwna”: zdradza, upija się, robi dużo szum.
Rzeczy niezbędne, reż. Kamila Tarabura, 110 min.