Miłość i relacje z wieloma partnerami. Niemoralne. Nieprzyzwoite. Bezwstydne. Brak norm. Czy aby na pewno?
Ostatnio dzięki pewnej znajomości poznałam termin „
poliamoria”. Wychowana zostałam w katolickiej rodzinie, na pewno nie przesadnie wierzącej, bo rodzicie praktykują religię „od święta”. Jednak pewne normy i zasady były wpajane mi od dziecka. Mam tu na myśli wizję rodziny oraz tego, jak powinien wyglądać związek. Związek monogamiczny oczywiście.
Gdy dowiedziałam się czym jest poliamoria, byłam tym oburzona. Nie mogłam pojąć, jak to jest możliwe, że wiele osób utrzymuje intymne relacje z wieloma partnerami i wszyscy się na to godzą. Sprawa była dla mnie dość jasna – ktoś wymyślił całkiem niezłą historyjkę, po to, aby móc sypiać z nieograniczoną liczbą ludzi. Sprytne.
Jednak po jakimś czasie wpadła mi w ręce
książka Deborah Anapol „Poliamoria”. Z pewną dozą niepewności, co zastanę w środku, w końcu po nią sięgnęłam. Szczerze mówiąc, tego się nie spodziewałam. Poznając dokładniej to, czym jest poliamoria i jak funkcjonują takie związki, zaczęłam się zastanawiać. Nad normami społecznymi, nad tym czy to rzeczywiście są normy, a także nad sobą i tym, czy nie jestem w stanie kochać paru osób jednocześnie. Cieszę się, że mogłam dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Możliwe, że społeczności poliamoryczne często funkcjonują lepiej i na pewno „zdrowiej” niż większość związków monogamicznych.
Muszę przyznać, że na początku popełniłam błąd i zaczęłam oceniać coś, o czym nie mam zielonego pojęcia. Teraz już się nie oburzam, staram się zrozumieć i nawet nie wykluczam, że w przyszłości również zdecyduję się na taki styl życia.
autor: Minka